W ostatnich dniach cierpiałam bardzo po wyrwaniu dwóch ósemek. Nie były to miłe dni, ale humor poprawiał mi fakt, że mam co czytać, a do tego zaczęło mi to sprawiać ogromną radość. A co było głównym umilaczem ostatnich dni? Książka autorstwa Simona Toyne’a – Chłopiec, który widział. To o niej chciałabym Wam dzisiaj pokrótce opowiedzieć. Ach, w prezencie przygotowałam też dwa wzory zakładek do książki, które możecie sobie wydrukować!

Chłopiec, który widział

Opowiadając o tej książce powinnam chyba zacząć od tego, czego ja sama nie wiedziałam sięgając po nią. Mianowicie – jest to druga część cyklu o Solomonie Creedzie. Ja byłam tego totalnie nieświadoma. Spodobał mi się opis, jeszcze bardziej spodobała mi się okładka. I – muszę przyznać – nie zawiodłam się. Okazało się również, że jest to praktycznie odrębna historia, którą można czytać nie znając pierwszej części. Ja nie odczułam, że czegoś mi w niej brakuje, że potrzebuję jakiegoś elementu układanki, żeby złożyć ją sobie w całość.

Odwaga to nie brak strachu, lecz podejmowanie właściwego działania pomimo obaw.

To cytat, który najbardziej utkwił mi w pamięci po przeczytaniu tej książki. I muszę przyznać, że idealnie pasuje do ducha całej powieści.

Chłopiec, który widział

Historia zaczyna się od bardzo mocnego początku, czyli brutalnego morderstwa w miasteczku na południowym zachodzie Francji, które jest opisane ze smakiem i nie przesadzone w żadną stronę.

SKOŃCZYĆ TO, CO ZOSTAŁO ZACZĘTE

To słowa wypisane krwią obok ciała starego krawca z miasteczka Cordes, brutalnie zamordowanego w swojej pracowni. Przed śmiercią starzec zostawił tajemniczą wiadomość dla wnuczki Marie-Claude i jej synka, Leo. Wiadomość, która ściąga na nich wielkie niebezpieczeństwo. By ratować życie, muszą jak najszybciej uciekać. Przemierzają pół Francji i docierają do miejsca, w którym pozostały ślady mrocznej przeszłości Europy.

Odosobniona zbrodnia w prowincjonalnym miasteczku staje się początkiem morderczego wyścigu, który może doprowadzić do odkrycia brzemiennej w skutki tajemnicy, sięgającej czasów II wojny światowej. Wszyscy, którzy mogliby ją poznać i ujawnić, giną z rąk potężnej i bezwzględnej organizacji. Tylko jeden człowiek może się jej przeciwstawić. Tylko Solomon Creed może zapobiec kolejnym morderstwom. Tylko on może uratować chłopca.

Po morderstwie przychodzi czas na poznanie głównych bohaterów. Jest ich kilku i nie ma raczej problemu z ich rozpoznaniem. To dla mnie bardzo ważne, bo często gubię się w natłoku postaci i wątków. Wyjątkowo tego nie lubię. Podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą, która ma takie problemy. Dlatego podkreślam – tu ich nie ma.

Chłopiec, który widział

Pomieszanie z poplątaniem

Morderstwo starego żydowskiego krawca okazuje się początkiem serii – chciałoby się powiedzieć – niefortunnych zdarzeń. A jej głównymi bohaterami są Marie-Claude – wnuczka mężczyzny i Leo – jego prawnuczek. Oczywiście – jak to bywa w kryminałach/sensacji/thrillerach – przez blisko 550 stron powieści poszukujemy odpowiedzi na pytania: kto jest mordercą i jaka jest prawda o przeszłości zamordowanego z zimną krwią krawca. A autor nieustannie dostarcza nam nowych wskazówek, jednocześnie myląc tropy.

Marie-Claude i jej syn nagle zostają wciągnięci w niebezpieczną spiralę wydarzeń, bo – jak się okazuje – zabójca poszukuje czegoś, co jego zdaniem ma wnuczka ofiary. I będzie za nią podążał do czasu aż to znajdzie i zdobędzie. Sprawa robi się o tyle zagmatwana, że dodatkowo zaangażowani w nią są:

  • Solomon Creed, który za wszelką cenę chce uratować Leo, a dodatkowo dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest.
  • Mąż (albo były mąż, nie jestem pewna) Marie-Claude, który wyszedł właśnie z więzienia, gdzie siedział, za pobicie żony.
  • Narodowa Partia Wolnej Francji, która nie chce dopuścić do ujawnienia prawdy o przeszłości krawca.
  • Komendant Benoît Amand, który szuka zabójcy i staje w obronie rodziny zamordowanego.

Każdy z nich chce rozwiązać zagadkę i robi to na swój sposób. Autor potrafił jednak tak poprowadzić historię, żebyśmy się nie pogubili, a w różnych rozdziałach narracja poprowadzona jest z różnej perspektywy. Przy okazji nawet na moment nie zwalnia, nie ma też niepotrzebnych przeciągnięć, czy przydługich opisów. Co bardzo mnie zaskoczyło, bo tak długa powieść aż prosi się o dłużyzny. A czyta się ją szybko i trudno się od niej oderwać.

Dodatkowym atutem historii jest Leo – wyjątkowy chłopiec z niezwykłym darem. Widzi aury ludzi – rozpoznaje je po kolorach. Wystarczy mu tylko krótkie spojrzenie, żeby zrozumieć z kim ma do czynienia.

W czym tkwi jednak największa tajemnica?

Jest nią historia życia Josefa Engela, czyli zamordowanego krawca. Od początku książki wiemy, że przebywał on podczas II wojny światowej w Obozie Krawców, czyli (wymyślonym przez autora) obozie koncentracyjnym. Przebywał w nim i udało mu się w nim przeżyć. Przedmiot, którego wszyscy poszukują, to lista innych ocalałych. Jak im się to udało? To jest właśnie najciekawszy wątek całej historii. Ale na to pytanie nie odpowiem, rozwiązanie (bardzo zaskakujące) znajdziecie na samym końcu powieści. Każda część książki rozpoczyna się dziennikiem obozowym. I to właśnie te fragmenty nadają powieści charakteru. Poruszają do cna.

Trudno opowiada się o tej książce, ponieważ porusza wiele ciężkich tematów. Druga wojna światowa, nienawiść wobec Żydów i to, że antysemityzm wcale w obecnych czasach nie jest nam obcy. Mało tego – zaczyna się zawsze od bardzo drobnych działań, od niewielkich gestów, które niewiele znaczą, a mogą przerodzić się w coś naprawdę tragicznego. Ta książka porusza bardzo delikatną strunę, która daje do myślenia i sprawia, że człowiek zastanawia się nad tym, czy przypadkiem, nawet nieumyślnie, nie robi krzywdy drugiej osobie.

Podsumowując – jest to książka dla osób, które nie boją się tematu antysemityzmu i II wojny światowej. Przyznam, że samo morderstwo i wątek kryminalny schodzi to na drugi plan. To właśnie trudna przeszłość i to, że historia lubi zataczać koło (na co nie możemy pozwolić) są tutaj najważniejsze. Mimo tego książka nie męczy, nie dłuży się, a czytanie idzie bardzo sprawnie. Więc jeżeli potrzebujecie pozycji, która będzie czymś więcej niż zwykłym czytadłem, to mogę Wam ją z czystym sumieniem polecić.

Dziękuję wydawnictwu Albatros za udostępnienie książki do recenzji.


Chłopiec, który widział

Zakładki do książek – dwa wzory do wydruku

Ach! Natchniona historią przygotowałam dla Was dwie propozycje zakładek do książek, które – mam nadzieję – spodobają się Wam. Są gotowe do wydrukowania i wycięcia.

CHCĘ ZAKŁADKI

Uwaga!

  • Plik zapisany jest w formacie PDF.
  • Przeznaczony jest tylko do użytku prywatnego.
  • Jeżeli chcesz udostępnić zakładki, zamieszczaj proszę link do tego posta, a nie bezpośrednio do pliku.

Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii o tej książce. Dajcie znać, czy czytaliście, albo zamierzacie przeczytać :)

Comments are closed.