Na początku roku pisałam o moich postanowieniach noworocznych. Były w zasadzie tylko cztery, ale za to takie, które na pewno (na 100%!) uda mi się wypełnić. Jedno z nich to właśnie – „Projekt dieta”, który od wczoraj wszedł w życie. A właściwie to wepchnął się z buciorami …
![]() |
Projekt dieta |
Uznałam, że jednym z najlepszych motywatorów do wytrwania w diecie jest dzielenie się jej efektami z Wami. Dlatego postanowiłam, że będę Wam opisywać moje postępy w tej materii :)
Ale od początku. Tym razem postanowiłam wziąć się za odchudzanie „z głową”. Po wielu próbach, które kończyły się z lepszym bądź gorszym skutkiem, chciałam choć raz zrobić to tak, jak powinnam od samego początku. Czyli? Pójść do dietetyka, oczywiście. Tak też zrobiłam.
Zostałam dokładnie wymierzona i przepytana. Dostałam skierowanie na wszelkie możliwe badania i ogromnego kopa motywacyjnego. A w niedzielę dostałam rozpiskę jedzeniową na cały kolejny tydzień. Jak same się domyślacie, od wczoraj jestem na diecie :) Nie jem dużo, ale nie chodzę głodna, a to jest najważniejsze.
Rozkład jazdy
Co to oznacza dla Was? Ano, raz w tygodniu (zapewne w poniedziałki) będę wrzucać podsumowanie poprzedniego tygodnia ze zdjęciami i rozpiską tego, co jadłam. Postaram się też opisywać, jak się czuję i czy czuję już jakieś efekty. Nie będzie wymiarów ani spadków wagi. One będą pojawiać się raz w miesiącu po wizycie u dietetyka. Wtedy będzie „chwila prawdy” i warzenie z mierzeniem. Tak – postanowiłam nie wchodzić w domu na wagę :)
Na belce po prawej stronie pojawi się banerek, który odeśle Was do strony, na której będą pojawiały się linki do wszystkich postów dotyczących mojego dietowania.
Może któraś z Was chce się do mnie przyłączyć i powalczyć o ładniejszą sylwetkę, a przede wszystkim – o lepsze samopoczucie?
4 komentarze
Trzymam kciuki :) Ja też mam teraz okres diety, o dziwo dość lekko go przechodzę jak dotąd ;) Mój cel to 59 kg; teraz mam 66, zgubiłam już 2,5 kg! Yuppi!!!
Ty może lepiej to przeprowadzasz bo z dietetykiem, jak mi się nie uda samej to pewnie też do takowego "podreptam". Pozdrawiam i będę tu zaglądać w wolnej chwili :) Ola
Bardzo dziękuję za słowa otuchy! I gratuluję tych 2,5kg – każdy sukces się liczy ;) U mnie jeszcze nawet tyle nie spadło. Trzymam za Ciebie kciuki! :)
Kibicuję z całych sił! Zrób sobie koniecznie zdjęcia sylwetki przed, żeby porównać później, choćby tylko dla siebie. Ja nie zrobiłam i straaaasznie żałuję.
Słuszna uwaga! Tak zrobię :)