Wiele razy pisałam o tym, jak ważne jest dla mnie efektywne zarządzaniem mną w czasie. Odkąd pamiętam szukałam sposobu na ogarnięcie wszystkich moich zadań. Wielokrotnie próbowałam ze zwykłym kalendarzem, później z różnego rodzaju aplikacjami kalendarzowymi. Nic jednak nie sprawdzało się na tyle dobrze, żebym mogła z tego korzystać dalej. I właśnie pod koniec 2015 roku trafiłam na sposób nazywany bullet journalingiem. Wtedy też przepadłam. Okazało się, że trafiłam w przysłowiową „dziesiątkę”. Ten system wykorzystuję do tej pory, niezmiennie go ulepszam i dopasowuję do siebie. Stosuję też różne triki, które mogą go jeszcze bardziej usprawnić. Jednym z nich są osie czasu, czyli z angielskiego timeline. Właśnie teraz chciałabym opowiedzieć o nich coś więcej.

co to jest bullet journal

 

Oś czasu, czyli timeline w bullet journalingu jest bardzo często spotykanym sposobem na panowanie nad swoim dniem. Często nazywa się je paskami zarządzania czasem. Tłumacząc to jak najbardziej prosto są to linie z numerami symbolizującymi godziny dnia, na których kolorami oznacza się bloki czasu, przeznaczone na dane czynności, spotkania, wydarzenia itp. Ja zwykle dzieliłam oś czasu na dwie części składające się z pierwszych dwunastu godzin dnia i kolejnej dwunastki.

Jak to wygląda w praktyce?

Kiedy wieczorem rozpisuję swój kolejny dzień, od razu rysuję także oś czasu. Jeżeli wiem, że na przykład pracuję danego dnia, mogę sobie oznaczyć na niej odpowiednim kolorem godziny, w których będę w pracy. Podobnie sytuacja wygląda, kiedy na przykład wychodzę do kina i wiem, ile czasu na to potrzebuję. Oznaczam także godziny, kiedy śpię. Również pamiętam o godzinach, które przeznaczam na przykład na pracę nad blogiem czy kanałem na YouTube.

Po co mi to tak naprawdę? Dzięki temu jestem w stanie powiedzieć czy rzeczywiście uda mi się zrobić wszystkie zaplanowane czynności, ponieważ widzę, ile godzin zostaje mi po oznaczeniu wszystkich rzeczy, które na pewno danego dnia się wydarzą. Może się przecież okazać, że danego dnia pracuję, później jestem z kimś umówiona, a wieczorem z mężem mam randkę i najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie upchnąć jeszcze pięciu innych zadań. Bez takiej osi czasu mogę sobie nie zdawać z tego sprawy. Uwierzcie mi, często tak mam.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kombinować z wyglądem osi czasu i nie muszą to być po prostu dwie linie jedna pod drugą. Opcji jest naprawdę całkiem sporo i sama wypróbowałam ich kilka. Zobaczcie sami na przykładach z mojego Instagrama.

Oś czasu – moje propozycje

Różne warianty

Próbowałam naprawdę wielu opcji. Wybór zależał zwykle od tego, jak aktualnie prezentowały się moje dniówki. Bo nie ukrywam, że w moim przypadku osie musiały być po prostu estetyczne. Chociaż przyznam szczerze, że nigdy do ich rysowania nie używałam linijki. Lubię ten efekt odręcznego tworzenia. Jest wtedy tak nieidealnie, czyli tak jak lubię!

Każdy może mieć swój sposób na oś czasu. Najważniejsze jest jednak to, żeby spełniała swoją podstawową funkcję – ilustrowania bloków czasu, które zajmują nam różne czynności w ciągu dnia.

Inspiracje z Instagrama

Super pomysł na oś czasu, czyli wplecenie jej w banner dniówki. Dzięki temu jest nie to nie tylko praktyczne rozwiązanie, ale także po prostu ładne.

Można je także wykorzystywać w tygodniówkach. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie.

Lub zamiast robić poziome osie, zmienić je w pionową linię czasu i po prawej, lewej lub obu stronach dopisywać wydarzenia.

Dla osób, które mają więcej czasu – koło czasu. Ja nigdy nie miałam do tego cierpliwości…

Pomysłów jest naprawdę dużo. Krótko mówiąc jest z czego wybierać:

Jestem bardzo ciekawa, czy korzystacie w ogóle z takich osi czasu w swoich bullet journalach? Jeżeli jeszcze nie, to naprawdę warto jest chociaż spróbować! Dajcie znać czy znacie jeszcze jakieś inne metody ich rysowania!

2 komentarze

  1. Fajny wpis :D Parę razy próbowałam planować z osią, ale zupełnie mi to nie wychodzi :(