Z jednodniowym poślizgiem, ale jest – podsumowanie mojego pierwszego tygodnia na diecie. Nie powiem, że było bardzo łatwo, bo niestety w weekend robiliśmy dwie imprezy (o.O) i niestety bardzo trudno było mi się powstrzymać od próbowania pyszności, które przygotowałam (ale jestem skromna …). Z tego powodu w piątek i sobotę praktycznie tylko śniadania były dietetyczne …

Cały czas się zastanawiałam jak to będzie na diecie – czy nie będę głodna, sfrustrowana albo spragniona czegoś słodkiego albo fast fooda … Okazało się, że zwykle jestem najedzona, a do codziennego pichcenia można się przyzwyczaić. No i P. posmakowały niektóre dania, więc muszę tworzyć podwójne porcje ;) Sporą przeszkodą jest też mój nieregularny tryb pracy – jednego dnia pracują od 6 do 14, a kolejnego np. od 14 do 22. Obawiam się jednak, że w tym tygodniu było łatwiej właśnie ze względu na to, że podjałam sporo „niedietetycznych” rzeczy w trakcie weekendu. Alkohol pewnie też mi nie pomógł … Ale cóż – wybaczam sobie i pracuję nad sobą dalej!
Dla porządku – każdy dzień składa się z czterech posiłków – śniadania, drugiego śniadania, obiadu i kolacji. Na razie dietetyczka nie zalecała mi ćwiczeń, na to przyjdzie jeszcze czas. Póki co, skupiamy się na spaleniu zbędnego tłuszczyku.
Projekt dieta – tydzień pierwszy
Poniedziałek był pierwszym dniem mojego dietowania. Bałam się go strasznie, ale jednocześnie nie mogłam się go doczekać! Na śniadanie była bułeczka pełnoziarnista z białym serkiem z ogórkiem, potem kajzerka (jedyna jak do tej pory) z chudą wędliną, pieczarkami, wędliną i żółtym odtłuszczonym serem – wszystko w formie zapiekanki :) Obiadek to makaron razowy z kurczakiem po seczuańsku. Na kolację miałam zjeść awokado z jogurtem naturalnym, ale niestety kupiłam nie do końca dojrzałe awokado i nie dało się go wszamać …
We wtorek zaczęłam przygodę z chlebem pełnoziarnistym ;) Dowiedziałam się, że serek Bieluch idealnie nadaje się do smarowania kanapek z dżemem malinowym (oczywiście tym z mniejszą zawartością tłuszczu) smakuje wręcz obłędnie! Potem była grahamka (uwielbiam!) z wędliną drobiową. Na obiadek pierogi z mięsem (kupiłam takie z indykiem) i pomidorki ze szczypiorkiem. Niestety pierogi się na zdjęcie nie załapały, bo niestety zbyt szybko je wszamałam :) Na zakończenie dnia już tylko jedna kanapka z serem żółtym.
Projekt dieta – tydzień pierwszy
W środę byłam wręcz przejedzona na sam wieczór. Nie myślałam, że to w ogóle możliwe na diecie o.O Pierwsze i drugie śniadanie to oczywiście zastrzyk energii na kanapkach. Na obiad zjadłam przepysznego indyka w curry i z ananasem i ryżem (brązowym). Smakował obłędnie i to było jedno z tych dań, które bardzo przypadły do gustu P. Kolacja mega bo pokrojone w słupki warzywa – papryka, marchewka i ogórek – porcja nie do przejedzenie ;)
W czwartek jeszcze bardzo dzielnie się trzymałam. Do tego czasu w ogóle nic nie podjadałam – ani okruszka. Na śniadanie mój pierwszy jogurt naturalny z muesli (takim z naturalnych składników), a potem pól grahamki z serkiem wiejskim (lubię, chociaż mam do nich lekką awersję po mojej przygodzie z Dukanem sprzed kilku lat). Na obiad bardzo dobre mięso mielone (z indyka) z brązowym makaronem i pomidorami. To P. też chętnie przygarnął ;) Na kolację pychota – czyli omlet z pomidorami :)

Projekt dieta – tydzień pierwszy
Piątek był niestety początkiem końca … Śniadań jeszcze pilnowałam – kanapeczki z jajkiem na twardo, a potem papryka, gruszka i także kanapki. Wszystko pięknie, ale po powrocie z pracy musiałam się wziąć za przygotowania na wieczór i niestety nie miałam już czasu na zrobienie sobie obiadu i kolacji, a wszystko co zrobiłam tak pięknie pachniało … No, same rozumiecie ;(
W sobotę było bardzo podobnie. Jak już się zwlekłam z łóżka to zjadłam pierwsze śniadanie – tak ja powinnam – czyli znowu kanapki z Bieluchem, ale potem była już masakra … Nawet boję się pomyśleć o tym, że przez to cały tydzień mógł pójść się … kochać. Mam nadzieję, że jednak może nie :(
W niedzielę starałam się wrócić na lepszy tor! Śniadanie – według zaleceń – dwie kanapki z sopocką, potem jogurcik z muesli. Na obiad znowu pierożki z indykiem. A na kolację kanapka z sopocką.
Nie będzie dzisiaj żadnych podsumowań, ani osiągnięć. Nie wiem też, czy udało mi coś zrzucić, bo na wadze nie staję! Postanowiłam, że będę się ważyła i mierzyła tylko w trakcie wizyt u dietetyka i to wtedy w podsumowaniu miesięcznym pokażę Wam rezultaty :) 
Liczę na Wasze ogromne wsparcie, a póki co zostawiam Was z moim mottem na najbliższy tydzień:

Chwila w ustach, wieczność w biodrach …

16 komentarzy

  1. Anonimowy

    Będę zaglądać – nie tylko w poniedziałki :-).
    Kaśka

  2. Anonimowy

    Akurat mam możliwość stosowania tej diety przez 2 miesiące w bardzo niskiej cenie – przysługa za przysługę :-). Później też będę sobie sama przygotowywać bo cena diety z dostawą do domu jest moim zdaniem zbyt wygórowana. Jest to oczywiście bardzo komfortowe bo nie robiąc nic mam codziennie 5 zróżnicowanych posiłków. Przez 10 dni powórzyło się tylko raz II śniadanie. Zalecenia są takie, że mam jeść tylko to co mi przywiozą. A jest to mega trudne – małe porcje ( mój Mąż stwierdził, że jak dla krasnoludka ), mało soli, pieczywo bez masła, makaron bez sosu…ale efekty są a to mobilizuje :-). Gdybym ćwiczyła to pewnie miałabym większe porcje ale nie mogę chwilowo wygospodarować czasu na aktywności fizyczne więc jem jak krasnal :-).
    Będę do Ciebie regularnie zaglądać, bo bardzo jestem ciekawa ile schudniesz. Moja koleżanka pod okiem dietetyka schudła 28 kg :-).
    Trzymam za Ciebie kciuki bo dieta to jednak ogromne wyzwanie !
    Pozdrawiam.
    Kaśka

    • admin

      Bardzo Ci dziękuję za słowa wsparcia :* Trzymam też za Ciebie mocno kciuki. Porcje małe, ale najważniejsze żeby były smaczne! Zapraszam zwłaszcza w poniedziałki, bo wtedy będę publikować podsumowania :)

  3. Anonimowy

    Trzymam za Ciebie kciuki i … Walczę razem z Tobą :-). Ale ja poszłam na łatwiznę i zamówiłam dietę z dostawą do domu. Oczywiście miałam konsultację dietetyka, wywiad dotyczący moich upodobań kulinarnych i stylu życia. I dziś rozpoczęłam drugi tydzień :-). Codziennie ok. 22:00 miły pan przywozi 5 gotowych, ponumerowanych posiłków. Pierwszy kryzys dopadł mnie w niedzielę czyli w 7 dniu diety ale dałam radę – nie zgrzeszyłam nic a nic. W pierwszym tygodniu zgubiłam 2 kg. I to mnie motywuje do dalszej dyscypliny :-)
    Pozdrawiam wszystkie odchudzające się dziewczyny – damy radę !!!
    Kaśka

    • admin

      Zazdroszczę :D Bo u mnie dużym problemem jest właśnie przygotowywanie posiłków. Czasami siedzę do północy po pracy (którą kończę czasami o 22) żeby sobie śniadania i obiad na następny dzień przygotować. Trzymam za Ciebie kciuki!

  4. Wiadomo ma się raz lepszy a raz gorszy dzień. Na pewno najgorsze są wszelkie spotkania towarzyskie. Obecny tydzień będzie lepszy! Zobaczysz! :)

    • admin

      No i muszę przyznać, że obecny tydzień trochę lepiej, ale z pewnymi odstępstwami niestety …

  5. Weekendy i zdrowie odżywianie najczęściej nie idą w parze ;) Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba działać dalej. Moim zdaniem połowa sukcesu to regularne jedzenie 4-5 posiłków dziennie co 3-4 h. Wtedy metabolizm cały czas pracuje na pełnych obrotach :)

    • admin

      Staram się kurcze i walczę sama ze sobą … Nie poddaję się mimo różnych potknięć ;)

  6. Rozpoczęcie zdrowego odżywiania jest raczej ciężkie. Przynajmniej dla mnie, bo za często zdarzają się odstępstwa od tych zdrowych i dietetycznych dań. Na szczęście idzie mi co raz lepiej i za Ciebie też trzymam kciuki :)

    • admin

      Muszę chyba właśnie zacząć myśleć o jodze znowu, bo zaczyna mi jej brakować :)

  7. Początki są trudne. Wiem po sobie, bo od ponad 2 tygodni również odchudzam się pod okiem dietetyka ; )
    efekty już są, także nie załamuj się ; *