Dzisiaj o żelu. Podobno matującym i oczyszczającym. Jako, że wiosna i w ogóle słońce za oknem, będzie dzisiaj miło i sympatycznie. Ale bez przesady. No bo się nie da. No nie da się po prostu.

Dermedic – żel do mycia twarzy
Kilka obietnic: 
Żel oczyszczający działa przeciw łojotokowo i kojąco. Zawartość D –
pantenolu i allantoiny sprzyja regeneracji komórek naskórka i łagodzi
podrażnienia. Żel ogranicza wydzielanie sebum  pozostawiając skórę dobrze
nawilżoną i przygotowaną do aplikacji preparatów pielęgnacyjnych.

Dermedic – żel do mycia twarzy
Zauważyłam, że ostatnio ciągle narzekam na kosmetyki. Ciągle mi w nich coś nie pasuje. Nawet nie chodzi o to, że dany produkt nie działa. Rzecz w tym, że producent coś obiecuje, a kosmetyk nijak się pod tym względem nie sprawdza. No i po co, pytam?
W tym przypadku było podobnie. Żel doskonale oczyszcza twarz. Radzi sobie nawet z podkładem i całą szpachlą, którą nakładam na twarz. Wiadomo, oczu nie uwzględniam – od tego mam płyny micelarne i mleczko z tołpy, które ostatnio strasznie męczę. Tak, przy okazji opisywania mleczka, też będę jęczeć … Ale nie o tym. Żel oczyszcza i świetnie sobie z tym radzi. Podobało mi się nawet to, że fajnie się pienił. Ale kurcze, po co pisać, że matuje, skoro tego nie robi?
Kompletnie nie powodował matowienia, a już na pewno nie ograniczał wydzielania sebum. Moja cera na szczęście coraz mniej się świeci, ale to zasługa mojego prawie ćwierćwiecza na karku. 
Mam pewien pomysł – może producent pomylił efekt totalnego ściągnięcia twarzy z matowieniem? Sama nie wiem, ale raczej nie sprawdzę tego ponownie, bo żel do mnie nie przemówił. Nie było między nami chemii. Niestety.

Dermedic – żel do mycia twarzy
Może u Was jednak się sprawdził, a ja jestem przewrażliwiona?

Comments are closed.