Luty, luty i po lutym. To naprawdę niesamowite, że dopiero zaczął się nowy rok, a już mamy trzeci miesiąc. Przyznam się szczerze, że z każdym kolejnym rokiem coraz szybciej płynie mi czas, ale to chyba taka kolej rzeczy. Ale! Żeby nie było, że tylko narzekam, to muszę powiedzieć, że z każdym kolejnym rokiem to życie podoba mi się coraz bardziej, a duża w tym zasługa bullet journala. Dlaczego? Bo wniósł do mojego życia dużo koloru i piękna, które jest mi tak bardzo niezbędne. Dlatego dzisiaj mam dla Was coś, co już wczoraj mogliście zobaczyć na moim kanale na YouTube, czyli bullet journal luty!
ZOBACZ: Zaplanuj ze mną marzec
Chcesz dostawać na swoją skrzynkę piękne grafiki do wydruku. Także takie w formacie bullet journalowym? Zapisz się do mojego newslettera! Obiecuję, że maila dostaniesz co najwyżej raz w tygodniu :)
Bullet journal luty 2017
Kolorem miesiąca został (jak łatwo się domyślić po zdjęciach) różowy, bo przecież luty to miesiąc miłości. Zrobiłam więc bardzo minimalistyczną (zwłaszcza jak na mnie) stronę startową/początkową. Nadal nie wiem, jak nazywać pierwszą stronę miesiąca… Wracając – stronę z nazwą miesiąca i kalendarzem, a do tego oznaczyłam początek miesiąca taśmą washi. Czego chcieć więcej?
Ach – co najważniejsze, to fakt, że luty to mój ostatni miesiąc w starym notesie, czyli Leuchtturmie1917. Marzec rozpoczęłam już w Devangari, o którym zapewne już niedługo nagram film i stworzę wpis. Zapewne ciekawi Was, czym różni się od Lesia.
Luty był też pierwszym miesiącem, w którym korzystałam z „tradycyjnej” (w sensie bullet journalowym) rozpiski miesiąca. Kompletnie nie sprawdzają się u mnie wszystkie kalendarze w formie okienkowej. Okazuje się, że prostota jest w tym przypadku najlepsza.
Ale o co chodzi? To proste. W kolumnie po lewej stronie wypisałam dni miesiąca wraz z oznaczeniami dni tygodnia, a obok nich najważniejsze wydarzenia, które mnie czekają. Oczywiście nie każdy dzień jest wypełniony, bo nie każdego dnia coś się u mnie działo. Niemniej taka forma jest najprostsza, bo od razu dosyć wyraźnie widzę, kiedy robię dniówkę, czy powinnam być na coś gotowa.
Strona obok to coś w rodzaju „codziennika”. Z założenie są to jednozdaniowe wspomnienia z każdego dnia. Niestety doszłam do wniosku, że średnio do mnie taka forma przemawia i postanowiłam zostać przy tym, że przy ewentualnych dniówkach zapisuję sobie co ciekawsze wspomnienia.
#kreatywnebujo
Strona po lewej to oczywiście nasze wyzwanie instagramowe – #kreatywnebujo. A dokładniej wersja przygotowywana przeze mnie co miesiąc, gotowa do wklejenia w bullet journalu. Po co mi ona tutaj, skoro tematy są na Facebooku i Instagramie? Ano, żeby było mi łatwiej o nich pamiętać i w momencie uzupełniania dniówek przyspiesza mi to działanie.
Gorąco zachęcam do przyłączenia się do naszego wyzwania, które szturmem podbija Instagram!
Strona obok to oczywiście moja kolejna porażka związana z habit trackerem. Znowu przekonałam się, że to kompletnie nie jest dla mnie. Nie jestem w stanie zmusić się do uzupełniania trackera, co bardzo wyraźnie widać na zdjęciach. Niemniej podziwiam zawsze osoby, u których takie rozwiązanie się sprawdza!
Dniówki i tygodniówki
A to jedna z moich tygodniówek. Jak powstawała? To mogliście oglądać na moim kanale na YouTube. Jest bardzo prosta i jednocześnie całkiem funkcjonalna. Lewa część to kalendarz tygodnia, który składa się z wydarzeń każdego dnia oraz zaplanowanych działań związanych z Tosiakowem. Taka forma stanowczo najlepiej się u mnie sprawdza.
Prawa strona to coś, nad czym nadal bardzo mocno pracuję i szukam ideału. Na ten moment z niej zrezygnowałam, bo sama nie wiem, co mi jest potrzebne.
Jak widzicie, moje strony to przeplatanka stron (nazwijmy je) ozdobnych. Jak ta powyżej znajdująca się po lewej stronie. Znajdziecie na nich przede wszystkim odpowiedzi na tematy wyzwania #kreatywnebujo. Sprawiają one, że mój bujo jest naprawdę niesamowicie estetyczny, kolorowy i wybitnie jarmarczny, czyli taki jak lubię najbardziej!
Prawa strona to moje standardowe dniówki. Nie zmieniają się w ostatnich czasach, więc chyba nie do końca jest, co o nich pisać. Zapewne za czas jakiś powstanie jednak post o trackerze czasu, bo wiele osób o to pyta ;)
Kilka zdjęć powyżej to po prostu moje standardowe strony z różnego rodzaju ozdobnikami i wieloma odpowiedziami na wyzwanie. Jest kolorowo i radośnie ;) Natomiast poniżej są moje tragiczne próby handletteringu, a w zasadzie brushletteringu. Niestety idzie mi to tak fatalnie, że nie mogę Wam w tym temacie opowiedzieć nic więcej, a już na pewno nie próbować przekazywać wiedzę ;)
Niemniej jest osoba, od której warto się uczyć! Jeżeli jeszcze nie znacie Agaty, to koniecznie to nadróbcie! się rysuje to miejsce, w którym znajdziecie w zasadzie wszystko o tym, jak ładnie pisać.
Jestem bardzo ciekawa, czy taka forma wpisów do Was przemawia. Wolicie oglądać filmy czy czytać posty? No i koniecznie dajcie znać, czy jest coś, czego chcielibyście dowiedzieć się o bullet journalu? Pamiętajcie o moim newsletterze, do którego naprawdę warto się zapisać :) Wpadajcie też na Instagrama po codzienną dawkę inspiracji i nie zapominajcie o Facebooku.
Comments are closed.