W podsumowaniu ubiegłego tygodnia pierwsze co chcę powiedzieć to – możecie być ze mnie dumne! Udało mi się w 90% wywiązać z diety i już powolutku zaczynam czuć jej efekty. Ominęłam tylko dwa posiłki i podjadłam tylko dwa cukierki ;) Ale zwalam to na karb choroby, która mnie perfidnie dopadła w tym tygodniu. Na szczęście już wracam do żywych. Jeżeli jesteście ciekawe czym się katowałam w tym tygodniu to zapraszam do dalszej części posta.

Projekt Dieta – tydzień drugi
O ile w zeszłym tygodniu pisałam, że chwilami było ciężko i, że sama do końca nie wiem jak to będzie z moim dietowaniem, tak teraz jestem pełna zapału :) Zaczynam po prostu odczuwać pozytywne skutki zdrowego, racjonalnego i – przede wszystkim – nie przeładowanego kaloriami odżywania. Oczywiście w tym tygodniu bardzo dużym ułatwieniem było to, że nie byłam na żadnej imprezie, ani spotkaniu (właśnie z powodu choroby), ale wiem, że teraz łatwiej będzie mi już sobie odmówić pyszności.
Liczę na to, że teraz będzie już tylko lepiej! A od kilku dni na poważnie zastanawiam się nad wprowadzeniem do mojego życia chociaż najmniejszego programu ćwiczeń. Muszę tylko poszukać czegoś nie za bardzo wymagającego, bo niestety dieta jest mało kaloryczna i nie chciałabym przeforsować swojego organizmu. Jeżeli znacie jakieś kompleksowe programy, to dajcie mi koniecznie znać! Będę wdzięczna :)

Projekt Dieta – tydzień drugi
Poniedziałek rozpoczęłam od dwóch kanapek z ciemnego (oczywiście) chlebka z wędliną i serem żółtym (light oczywiście). Na wierzchu także ogórek, od którego zaczynam się powoli uzależniać. Nigdy nie pomyślałabym, że tak mi będzie smakował ;) Potem serek wiejski, a na obiad coś dziwnego – makaron z bakłażanem, pomidorami z puszki i kurczakiem. Dziwne toto w smaku było i średnio mi podeszło. Na szczęście zresetowałam kubki smakowe kolacyjną kanapką.
Za to wtorek był wyjątkowo smaczny. Obfite śniadanie – sałatka i dwie kanapki. Jeszcze fajniejsze drugie śniadanie – w końcu owoce! Przepyszny obiad – wołowinka z marchewką, brokułami, czosnkiem, sosem sojowym i brązowym ryżem. A zwieńczeniem dnia była sałatka na kolację. Jakby tak wyglądał cały tydzień, to byłabym przeszczęśliwa ^^

Projekt Dieta – tydzień drugi
Po smakowitym wtorku środa na szczęście mnie nie zawiodła ;) Po bardzo (BARDZO) dużym śniadaniu i przepysznym drugim śniadaniu (znowu dużo owocków), przyszedł czas na obiad. Tym razem padło na kurczaka z brokułami, marchewką, pieczarkami i papryką. Oczywiście z sosem sojowym i czosnkiem. Przyznam, że smakowało bardzo dobrze. Kolacja także nie zawiodła – pomidor z mozzarellą i świeżą bazylią.
Czwartek był natomiast bardzo kanapkowy. Na śniadanie pumpernikiel (jakie to dobre tak w ogóle!), na drugie śniadanie grahamka, potem przerwa na kurczaka z ziemniakami (pierwszy raz na diecie!) i sałatką, a dzień zakończyłam jeszcze jedną kanapką :) Miałam już dość kanapek …

Projekt Dieta – tydzień drugi
W piątek już dopadła mnie choroba … Śniadaniowe kanapki z chrzanem bolały, kiedy je jadłam. Dosłownie wyżerały mi gardło … Danio z chrupkim pieczywem trochę złagodziło ból. Na obiad już nie miałam siły i zostałam przy polopirynie … Obudziłam się dopiero na kolację, czyli serek wiejski z chrupkim pieczywem. Niestety chorowanie nie sprzyja dietowaniu …
W sobotę dalej umierałam. Na pocieszenie rano zjadłam jogurt naturalny z winogronami (nawet nie wiedziałam, że to może być takie dobre). Drugie śniadanie to znowu danio z wafelkiem ryżowym. Obiad był okropny … ziemniaki z piersią kurczaka z pieczarkami. Stanowczo odradzam! Zjadłam odrobinę i wymiękłam. Uratowała mnie dopiero kolacyjna kanapka serem żółtym.

Projekt Dieta – tydzień drugi
Ostatni dzień tygodnia spędziłam w łóżku. Na szczęście zaczęłam dochodzić do siebie. Rano zjadłam jajecznicę z kanapką z pomidorkiem (tęskniłam już trochę za jajecznicą). Potem padło na jogurt naturalny z muesli. W obiedzie pominęłam kurczaka z pieczarkami i zostawiłam tylko sałatkę z pomidorów. Kolacja już mi się w żołądku nie zmieściła …
Także choroba niestety mi nie pomagała, ale teraz będzie już tylko lepiej ;) Powiem Wam, że robienie zdjęć dla Was i pisanie tych cotygodniowych sprawozdań bardzo mnie motywuje i dodaje skrzydeł! Ponawiam też mój apel o słowa otuchy i wsparcia!
Na koniec cytat, który niesamowicie mnie rozbawił:
„Trud­no jest ut­rzy­mać dietę, kiedy jest się zna­komi­tym kucharzem”

17 komentarzy

    • admin

      Będzie dzisiaj, bo wczoraj niestety nie dałam już rady ;)

  1. My slub planowalismy na ten rok, ale już zapowiedziałam, że gruba nie pójdę :D
    Na szczęście dla nas to prywatne wydarzenie, bez gości, więc mogę plany zmienić xD

  2. Anonimowy

    Właśnie pożeram marchewki ;) Na początku nie miały dla mnie smaku, od pewnego czasu zdziwiona stwierdziłam, że są słodkie!! Cudnie :D
    Cieszę się, że trwasz! Trzymam kciuki za więcej ;)

    • admin

      Bardzo dziękuję za kciuki! :D a marchewka jest pyszna! :)

  3. Wiesz co… w 2012 wzięłam się za siebie i spadło 15 kg… Bardzo przyjemnie tamto dietowanie wspominam…
    W zeszłym roku jeszcze bardziej spięłam poślady, odmawiałam sobie każdego ciasteczka i zaczęłam codziennie ćwiczyć… nie spadł ani gram – wręcz przeciwnie.
    Upłynęło mi na tych bezowocnych wysiłkach ponad pół roku i coś takiego potrafi zdemotywować…

    Teraz się skupiam tylko na tym, żeby się nie obżerać ponad miarę… Nie umiem już zebrać w sobie sił na dalsze odmawianie sobie, skoro w zeszłym roku nie przyniosło najmniejszego efektu…

    Może kiedyś… ;)

    • admin

      Wiem o czym mówisz. Ja między pierwszą poważną dietą (która przyniosła jakiekolwiek skutki), a dniem obecnym odczekałam chyba ze trzy lata :) Musiałam zebrać się w sobie po prostu, bo wcześniej do schudnięcia nie zmotywował mnie nawet własny ślub …

  4. Ładnie, zdrowo… Powodzenia, trzymam kciuki :**

    Sama straciłam cały zapał do odchudzania, więc tymbardziej podziwiam… :)

    • admin

      Nigdy nie jest za późno żeby wrócić na zdrowszą stronę mocy! :)

  5. Jak się przyzwyczaisz, to już pójdzie z górki, żołądek z czasem będzie domagał się mniej, a uczucie lekkości doda skrzydeł :) Zajrzyj sobie na tę stronkę, o której ostatnio pisałam, na pewno znajdziesz tam treningi w sam raz na początek :)

    • admin

      Już zauważyłam takie zjawisko :) Bywają dni, że nie jestem nawet w stanie zjeść całego obiadu, bo jestem już pełna :)

    • admin

      Docelowo niestety całkiem sporo … Bo kilkanaście kilogramów. Ale mam nadzieję, że w taki zdrowy sposób pójdzie łatwo i w miarę bezboleśnie :)

    • Z całą pewnością. Gorzej tylko tę wymarzoną wagę później zachować, ech, bezlitosny efekt jojo :[

    • admin

      No wiem właśnie, dlatego tym razem odchudzam się z dietetykiem i mam nadzieję, że wyjdziemy na prostą :)

    • admin

      Przyznam, że niektóre są naprawdę smaczne :) Chyba tylko to sprawia, że daję radę ;)