Ostatni weekend był bardzo intensywny. Dawno nie byłam na imprezie w klubie i niestety trochę popłynęłam. Na czym ucierpiała troszkę dieta. Jednak pocieszam się, że ten tydzień będzie bardziej dietetyczny. Przeraża mnie trochę tłusty czwartek, bo w tym roku postanowiłam sama zrobić pączki ^^ Na jednego się na pewno skuszę, bo jakby to było? :)

Projekt Dieta – tydzień piąty
W tym tygodniu sporym problemem było dla mnie omijanie posiłków. Nie wiem dlaczego, ale dwa razy wracałam z pracy do domu i nie miałam na nic siły ani ochoty. Marzyłam tylko o tym, żeby się uwalić na łóżku i pójść spać. Tak, to są efekty zaczynania pracy o 6 rano ;( Kończyło się niestety na tym, że jednego dnia zjadłam całą paczkę chipsów … Masakra. Najgorszy jest ten kac moralny przed samą sobą :(
Projekt Dieta – tydzień piąty
Poniedziałek oczywiście rozpoczęłam z „przytupem”. W pełni zmotywowana i nakręcona na zdrowe i dietetyczne odżywanie. Na śniadanie zjadłam cztery chlebki ryżowe z dodatkami, potem grahamkę z sopocką. Na obiad pierś z kurczaka z warzywami, a na kolację zupę krem (a raczej przecier dla niemowląt ^^) z cukinii i marchewki. Powiem szczerze – nie smakowało toto zbyt dobrze.
Wtorek był bardzo smaczny i nadal bez odstępstw. Śniadanie najlepsze na świecie – bułeczka pełnoziarnista z białym serkiem ze startym ogórkiem (nie ma chyba nic lepszego!). Na drugie śniadanie zapiekanki. Obiadek przepyszny – kurczak z sosem słodko-kwaśnym, a na kolację chrupkie pieczywo z jajkiem na twardo :)

Projekt Dieta – tydzień piąty
W środę zaczęła się masakra. O ile rano było jeszcze dobrze, bo zjadłam grzecznie kanapkę z Bieluchem, kiełkami (moja nowa miłość!) i rzodkiewką, potem serek wiejski z pomidorem, ogórkiem i rzodkiewkami. Niestety obiad przeszedł gdzieś obok, bo w domu przepadłam i zjadłam te straszne chipsy, a potem jeszcze byłam z siostrą na kawie (była taaaaaaaaaaka dobra!). Z podkulonym ogonem wróciłam dopiero na kolację, czyli bidną kanapkę z sopocką.
Czwartek niestety nie był lepszy … Standardowo zaczęłam grzecznie. Na śniadanie Danio z gruchą, a potem jogurt naturalny z muesli. Po powrocie do domu niestety totalnie padłam … Zjadłam chyba ze dwie śliwki w czekoladzie, zrobiłam P. obiad do pracy i odpłynęłam.

Projekt Dieta – tydzień piąty
W piątek na szczęście przypomniałam sobie, że mam bardzo dużą motywację i chcę się w końcu odchudzić! Na śniadanie wciągnęłam dwa jajka na miękko (prawie się udały), a potem kanapkę z owocami.Obiad był pyszny, bo zjadłam pierś z kurczaka w oliwkach z sałatką z pomidorów. Na kolację miałam już tylko kanapkę z sopocką i ogórem.
Sobota też byłaby całkiem spokojna i naprawdę dietetyczna, gdyby nie moje wieczorne wyjście … Śniadanie było dwoma kanapkami z wędliną i majonezem. Drugie śniadanie także całkiem fajne – maślanka z bananem, mandarynką i muesli. Obiad niestety nie należał do najsmaczniejszych. Pieczona pierś z sosem jogurtowym i papryką. Takie jakieś mdłe wyszło. Kolacji nie było, ale było wszystko to, czego być nie powinno. Tłumaczę sobie tylko, że przecież na pewno wszystko wyskakałam w klubie … Ta, jasne.

Projekt Dieta – tydzień piąty
Niedziela to był jeden wielki kac moralny (na szczęście obyło się bez zwykłego kaca ;) ). Rano byłam taka głodna, że nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia przed. A jadłam jajko na miękko (wyszło idealne!) z kanapką. Na drugie śniadanie wciągnęłam dwie kanapki z kiełkami i sopocką. Wieczorem byliśmy u teściów na obiado-kolacji. Starałam się wybierać jak najlżejsze potrawy, na szczęście mama wspaniale przygotowała się na moją dietę i mogłam zjeść sałatkę z jogurtem naturalnym, pomarańczkę na deser i przepyszną cukinię z pomidorem suszonym. Mimo wszystko, wciągnęłam trochę za dużo ;(
Standardowo już, kończę tygodniowe podsumowanie stwierdzeniem, że kolejny tydzień na pewno będzie lepszy! :) No bo czemu nie? :)

8 komentarzy

  1. Anonimowy

    Każdy się potyka w życiu. Nie ważne jak nisko upadasz – ważne co robisz potem – podnosisz się czy leżysz ;) Jest dobrze :) pzdr

  2. Cukinia z suszonymi pomidorami wygląda super! Powodzenia w obecnym tygodniu!

  3. Zawsze są jakieś gorsze momenty, ale potem przychodzi zdwojona motywacja. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko następnym razem trzeba się postarać bardziej :). Myślę, że nawet takie chwile słabości nie będą miały znaczenie na dłuższą metę. W końcu nie tyje się od jednej paczki chipsów, podobnie jak nie chudnie od jednej sałatki ;)

    • admin

      Tak właśnie myślę i walczę :) No, dzisiaj trochę słabiej (a w zasadzie w ogóle). Chyba, że dieta pączkowa też działa ^^

    • admin

      To trzymam kciuki, żeby nie skończyło się na przygotowaniach :) i czekam na jakieś sprawozdania!