Wiecie już, że w Czechach koniecznie trzeba napić się piwa (jeżeli jednak nie, to koniecznie przeczytajcie poprzedni post). Nie wiecie jednak zapewne, że w Pradze trzeba też dobrze zjeść. Dlatego dzisiaj pokażę Wam, że czeska Praga stanowczo nie służy zdrowemu i dietetycznemu odżywianiu, i to z jej powodu musiałam na jakiś czas odłożyć Projekt Dietę. Ale po kolei.

Przystaweczki

To było nasze pierwsze zetknięcie z czeską kuchnią. Nie mieliśmy pojęcia czego możemy się spodziewać, więc zamówiliśmy dwie przystawki, które w jakikolwiek sposób pasowały nam po opisie. Oczywiście, nie mieliśmy pojęcia jak mogą wyglądać. W moim przypadku stanęło na piwnym serze (pivni syr – po lewej), czyli kawałkach tłustego, miękkiego i bardzo intensywnego w smaku sera podawanego z cebulą, słodką papryką w proszku i musztardą. Wszystko należało ze sobą wymieszać, doprawić solą i pieprzem, a na koniec zalać piwem. Prawdę mówiąc – to nie do końca moje smaki. Ten ser smakował trochę jak gorszy brat naszych serków topionych. P. wybrał sobie natomiast salceson z cebulą i octem (tlačenka s octem a cibulí – po prawej), który dosłownie zalany był octem. Jak wszystko w Czechach … Nie było to złe, ale nie ukrywam, że żeby posmakowało, trzeba być fanem salcesonu. My nie jesteśmy …

Przystaweczki

W kolejnej knajpie postanowiliśmy spróbować czegoś innego. Padło na ser w occie (nakladany hermelin – po lewej). To podobno bardzo popularna czeska przekąska do piwa, czyli ser camembert marynowany z cebulą w ziołowej zalewie. Nie przepadam za tym serem, ale P. nawet smakowało. Wzięliśmy też na spróbowanie serdelka (utopenec – po prawej). Tyle się nasłuchałam o tej przystawce, że podobno koniecznie trzeba jej spróbować. Ale prawdę mówiąc mnie kompletnie nie porwała. Taki sobie zwykły serdelek z cebulą, papryką i przyprawami. Oczywiście podany w zalewie octowej. Bez szału.

Przystaweczki

Kolejną przystawką, której przyszło nam spróbować, był diabelskie tosty (po lewej) w pubie o wdzięcznej nazwie V cipu. Kosztowały niewiele, a były naprawdę dobre. Cóż na tych tostach było? Mam wrażenie, że coś na kształt gulaszu z serem i papryką. Druga przystawka pochodzi z browaru U tri ruzi (pisałam o nim w poście o czeskim piwie) i są to grillowane kiełbaski jagnięce (po prawej) podawane z chrzanem (tartym) i musztardą (coś na kształt francuskiej). Naprawdę świetnie komponują się z przepysznym piwem, które można tam dostać.

Przystaweczki

Na chwilę wracamy jeszcze do V cipu. Spróbowaliśmy tam, oprócz diabelskich tostów, także smażonego sera. Nie przepadam za niebieskimi i pleśniowymi serami, dlatego zamówiłam zwykłego edama. No i muszę powiedzieć, że była to najlepsza przystawka, jaką zjadłam w Pradze. Coś wspaniałego :) Posmakowało mi do tego stopnia, że koniecznie muszę poszukać przepisów na taki ser. W tej samej knajpie zjedliśmy też kuleczki ziemniaczane, które idealnie pasowały do głównych dań. Smakują jak mix frytek i ziemniaków. Na pewno postaram się je wyczarować w swojej kuchni. Znalazłam nawet przepis.

Obiadki

Po przystawkach czas na dania główne. Będąc w Pradze koniecznie trzeba spróbować gulaszu podawanego w bochenku chleba (po lewej). Bardzo lubię gulasze, więc i ja się na niego skusiłam. Nie zawiodłam się – gulasz był gęsty i bardzo aromatyczny. Dosyć ostry. Mięso miękkie i delikatne. Wszystko smakowało mi tak bardzo, że zjadłam nawet cały ten chleb. A nie był byle jaki – z kminkiem, świeży i bardzo chrupiący. Coś wspaniałego. Pozostając w klimacie gulaszowym, zamówiliśmy też gulasz z knedlikami (po prawej). Podawany jest z knedlikami na bazie bułki, czyli houskový knedlík. Są one idealne do gulaszu, ponieważ świetnie chłoną sos.

Obiadki

Żeby nie było, że nie spróbowaliśmy tradycyjnych knedlików (bramborový knedlík, po lewej) zamówiliśmy też różne mięsa ze smażoną kapustą i właśnie ziemniaczanymi knedlikami. Są przepyszne, cięższe i moim zdaniem świetnie zastąpiłyby tradycyjne ziemniaki. Generalnie knedliki to coś, co najbardziej posmakowało mi w czeskiej kuchni. Na zdjęciu po prawej stronie widzicie bardzo podobne zestawienie – różnego rodzaju mięsa podane z kapustą i knedlikami. Jak się okazuje, jest to bardzo popularne danie obiadowe w większości czeskich knajp.

Obiadki

P. oczywiście nie mógł odpuścić sobie popróbowania innych mięs. Z tego powodu zamówił karkówkę w różnych zestawieniach. Pierwsza w miarę tradycyjna (po lewej), a druga nieziemsko pyszna (po prawej). Jak sam stwierdził, nigdy w życiu nie jadł tak dobrej karkówki, a w zasadzie tak dobrze zamarynowanej karkówki. Takie pyszności możecie zamówić za całkiem przyzwoite pieniądze w restauracji Mlejnice (bardzo blisko Rynku Starego Miasta).

Byliście? Próbowaliście czegoś dobrego? :)

1 Comment

  1. Oj, chyba chodziłabym tam głodna :D chyba tylko ten smażony ser i gulasz by mnie zachęciły :D chociaż gulasz pewnie by odpadł z powodu zastosowanego w nim mięsa. Najbardziej mnie przeraża ta zalewa octowa, fuj :D