Dzisiaj mija tydzień odkąd ponownie postanowiłam przejść na dietę. Ba! Nie tylko postanowiłam, ale nawet to zrobiłam. W ciągu ostatniego roku (bo już tak długo nie byłam na dicie!) zapomniałam jakie to uczucie. No i przypomniałam sobie, że wcale do tego nie tęskniłam. Niestety, bycie na diecie nie jest najprzyjemniejszym stanem na świecie dla osoby, która tak uwielbia niezdrowe jedzenie. Ale koniec narzekania – czas na kilka podstawowych informacji.
Co konkretnie?
Nie stosuję żadnego modnego rodzaju diety, a raczej – zdrowy tryb odżywiania. Mam jednak konkretne wytyczne i ich się trzymam. Przede wszystkim:
- Pięć posiłków dziennie – do tego najciężej się przyzwyczaić. Jest to też największe wyzwanie pod kątem logistycznym. Trzeba przecież te pięć posiłków kiedyś przygotować.
- Duża różnorodność – jem przeróżne posiłki i produkty ze wszystkich grup. Dieta nie skupia się na jednym składniku.
- 1500 kcal – nie chciałam ograniczać kaloryczności do 1000, bo bałam się, że będę się źle przy tym czuła. 1500 wydaje się najbardziej optymalne.
- 3 x cheat day w miesiącu – bez tego obawiam się, że bym nie wytrzymała. W tym miesiącu będzie to sushi, pizza i pewnie jakieś wyjście na piwo.
- Na razie jeszcze bez ćwiczeń, bo czuję, że powinnam najpierw zgubić kilka (kilkanaście) kilogramów, żeby zbytnio nie obciążać stawów. Problem tkwi zwłaszcza w kolanach.
- Brak alkoholu – no, albo przynajmniej bardzo ograniczona ilość ;) W tym tygodniu udało się całkowicie wyeliminować alkohol.
Dlaczego?
Tego chyba nie muszę tłumaczyć. Niestety bardzo się zapuściłam w ciągu ostatniego roku i teraz trzeba ten problem wyeliminować. Dieta jest najlepszym sposobem. Nie ukrywam, że potrzebuję zrzucić dosyć dużo, ale wierzę, że tym razem dotrwam do tej upragnionej (wyśnionej wręcz) siódemki.
Po co ta seria?
Posty mają najzwyczajniej w świecie motywować mnie do działania. Poza tym „spowiadanie” się przed Wami z ewentualnych grzeszków (oby nie!) i chwalenie się wynikami na pewno bardzo mi pomoże, a może znajdzie się jakaś zbłąkana dusza, która do mnie dołączy?
3 komentarze
Bardzo bym chciała mieć na tyle silnej woli, aby przejść na dietę, której będę trzymać się rygorystycznie. Wynika to główne z powodu braku czasu na to, aby jeść pięć posiłków dziennie, a co więcej – przygotowywać je sobie. Życzę sukcesów! :)
Również przeszłam na dietę ;p takie postanowienie noworoczne. U mnie wygląda to troszkę inaczej. Od 1 stycznia nie jem rzeczy typu fast food, przestałam słodzić, nie jem słodyczy, ciast, nie piję słodkich, gazowanych napojów i soków (chyba, że świeżo wyciśnięty w domu). Zaczęłam też ćwiczyć 3 razy w tygodniu po 50 minut :) Efekty są! :D
same pyszności tu widzę :D