Unsplash by Cole Patrick
Pięć tygodni. 35 dni. Tak długo mnie tu nie było. Wiecie co? Było mi dobrze. Przez kilka pierwszych dni. Potem zaczęłam czuć narastające napięcie gdzieś w środku, w okolicach żołądka. Ale wiecie jak to jest. Cały czas sobie powtarzałam, że przecież tyle czasu nie pisałam, więc chyba nie ma sensu, żebym zabierała się za to teraz. Nie mam przecież nic konkretnego do powiedzenia. 
Cały czas wmawiałam sobie: kończę magisterkę i wracam do bloga. Na szczęście nie wytrzymałam. Magisterka ponownie na chwilę utknęła w miejscu, ale obiecałam sobie, że skończę ją jeszcze przed świętami (no, przed lanym poniedziałkiem).
No i w końcu się złamałam. A efekt widzicie przed sobą. Nie chcę obiecywać nowego początku, pełnej regularności i nie-wiadomo-czego-jeszcze. Jednak przez ostatni miesiąc poczułam, że mi się chce. Poczułam, że blogowanie to coś, co kocham robić i nie chcę przerywać. Cieszę się z tej przerwy i… jak tylko skończę pisać tą @#$! magisterkę na pewno zauważycie pewne zmiany ;)
Póki co – wpadajcie teraz częściej, bo przerwę uważam za zakończoną!
PS. Nowy początek i nowy kolor włosów ;)
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika tosiakowo.pl (@tosiaczek666) 30 Mar, 2015 o 1:52 PDT

2 komentarze