Obudzilismy sie wczoraj rano po Grzesiu i poczulismy zakwasy w kazdym miejscu na ciele (no, przynajmniej ja poczułam). Z samego rana wyglądało na to, ze bedzie ładny dzień, więc sie zmartwilam, ze zmarnujemy piękna pogodę na odpoczynek. Ale juz ok 10 rano zaczęło lać i lało do ciemnej nocy. Więc jak juz sie w końcu wygramolilismy z łóżka postanowiliśmy wyjść na Krupówki pochodzić trochę, zjeść coś i ewentualnie posiedzieć gdzie z książkami :)
Chciałam wam pokazać mój pierwszy OOtD ;) tak właśnie wyglądałam, kiedy wychodziliśmy na Krupówki. Sex ze mnie aż kapał ;) zostałam mianowana smerfem i poszliśmy. Powiem wam, ze w Warszawie potrafi mocniej popadać, ale w górach jak pada to na całego. Te pelerynki są po prostu niezbędne do życia. Ma to jednak swój urok, od razu wszystko pachnie jeszcze lepiej niż przed deszczem, no i powietrze sie oczyszcza. Tylko nie bardzo można gdzieś wyjść w góry, bo ja w czasie burzy po górach chodzić sie boje :(
Zawędrowalismy więc do Kolorowej (to restauracja na samym środku Krupowek, chyba nie da sie jej nie zauważyć). Dokładny adres to Krupówki 26. Robi bardzo dobre wrażenie z zewnątrz i od środka. Weszliśmy, usiedlismy i zaczęło sie czekanie na karte. W restauracji zajętych było dosłownie kilka stolikow, a kelnerki niestety nas nie zauważyły. Kiedy w końcu któraś na nas spojrzała, dostaliśmy upragnione karty :) a w kartach to, co wszędzie w bardzo podobnych cenach. Przy wejściu do restauracji jest ogromny grill, więc myśleliśmy, ze moze bedzie tutaj większość dań grillowych, jednak takich dań z grilla było dosłownie kilka. Koniec końców ja zamówiłam pierogi z mięsem (15zł za 10 sztuk), a P. kiełbasę z grilla i frytki (łącznie 23zł). I tu sie zaczęło :) czekaliśmy łącznie ok 25-30 min, przy czym moje pierogi przyszły pierwsze. Do tego czasu zdążyłam wypić cała herbatę, która wcześniej zamówiłam, a P. prawie cała szklaneczke whiskey. Na kiełbasę przyszło P. jeszcze trochę poczekać. Co w sumie mnie zaskoczyło, bo ten grill wyglądał jakby cały czas pracowal. A ja nie wiem, czy kiełbasę sie robi tyle czasu :) Ja na pierogi narzekać nie bede, bo były smaczne i sycące. Ale P. Powiedział, ze jego kiełbasa jest naprawdę kiepska. Dobrze zrobiona, ale po prostu kiełbasa była kiepska. Frytki możemy pochwalić, bo były smaczne i musztarda była bardzo smaczna :) wszystko byłoby naprawdę w porządku gdyby nie czas obsługi, bo naprawdę kiedy w lokalu zajęte są dosłownie cztery stoliki, a kelnerki są trzy to chyba można spodziewać sie w miarę szybkiej obsługi, prawda? Do tego widać było, ze wola sobie pogadać niż pracować :) raczej tam nie wrócimy.
Po jedzeniu poszliśmy jeszcze sobie na kiermasz książek (uwielbiam!) i oczywiście kupiłam sobie Pudełko w kształcie serca Joe Hilla. Cały czas niesamowicie lało, więc poszliśmy do jeszcze jednej knajpki z zamiarem posiedzenia przy piwku i poczytania książek. P. bardzo sie wkrecil w ta Chemie Śmierci, która ostatnio kupiliśmy. Właśnie zauważyłam, ze chyba wczoraj przed snem juz ja skończył czytać :D siedzielismy w te knajpce prawie trzy godziny, czytając i pojąć piwko. Cały czas słychać było burze i leżący deszcz. To było bardzo przyjemne doznanie :) potem zrobiliśmy jeszcze jakieś małe zakupy, zeby wieczorem mieć coś do pochrupania i wróciliśmy do pokoju.
Dzisiaj z rana pogoda wydaje sie być ładna, ze zobaczymy co bedzie koło 10 kiedy będziemy mogli juz wyjść :)
4 komentarze
jeszcze nie czytałam …. ale przeczytam!!!! Dzisiaj o tej książce usłyszałam i jutro za nią ruszę po księgarniach !!!! Zakopane to mój skrawek nieba!!! i już się cieszę na możliwość przeczytania czegoś innego niż przewodniki!!!!!
Byłam w kolorowej raz kilka lat temu i również nie polecam. Zamówiłam pizzę, też czekałam pół godziny, ciasto było cieniutkie i twarde, a składniki- tyle co kot napłakał. Aranżację i dekorację mają git, ale szkoda, że obsługa i kuchnia wszystko psują.
trzy godziny z książką i piwkiem w knajpce podczas burzy to musiało być świetne:)
mniam :D
Zapraszam na KONKURS