Jako, że wpadłam na pomysł usystematyzowania wszystkiego, co pojawia się na blogu, dzisiaj przedstawiam Wam kolejną serię – filmowo-serialową. Mam nadzieję, że da mi ona kopa motywacyjnego do oglądania filmów, a nie tylko seriali (od których niestety jestem całkowicie uzależniona …). Nie będę Wam pewnie pokazywała najnowszych produkcji, bo oglądam raczej filmy nie pierwszej świeżości :)
Ostatnia miłość na ziemi (Perfect Sense)
Źródło |
Opis dystrybutora:
„Ostatnia miłość na Ziemi” to oryginalne połączenie zmysłowego romansu i kina katastroficznego. W rolach głównych Ewan McGregor i Eva Green jako nieznajomi, którzy spotykają się przypadkowo i szaleńczo w sobie zakochują. Wkrótce świat stanie w obliczu tajemniczego zagrożenia, mogącego być końcem ludzkości. [źródło]
Na ten film natrafiliśmy z P. całkowicie przypadkiem. Mieliśmy obejrzeć Zakochani w Rzymie, ale niestety nie wyszło i wybór padł na Ostatnią miłość …. Kompletnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać po filmie pod takim tytułem. Muszę przyznać, że polskie tłumaczenie jest naprawdę fatalne. Nie mam pojęcia kto wymyśla tak durne odpowiedniki …
Wracając do samego filmu. Perfect Sense opowiada o ludzkich zmysłach. Dokładniej o tym, jak ludzie z nieznanej przyczyny tracą po kolei zmysły. Fabuła jest przewidywalna do cna. Od pierwszej chwili wiadomo jak cała historia się skończy, ale film ma w sobie coś niesamowitego, co sprawia, że się go chłonie z mocnym biciem serca oczekując na najgorsze.
Jednak historia nie jest tak banalna. Utrata każdego ze zmysłów poprzedzona jest sytuacjami, które przygotowują ludzi do tego. Sprawiają, że sama utrata nie wydaje się już taka straszna. Na przykład przed utratą zmysłu węchu wszyscy mieli niekontrolowane wybuchy płaczu, w trakcie których i tak w zasadzie nic nie czuli. Te dramatyczne wydarzenia są przedstawione w historii miłości dwojga ludzi – szefa kuchni Michaela i epidemiolog Susan.
Źrodło |
Po obejrzeniu tego filmu powinnam chyba stwierdzić, że bez zmysłów da się żyć, ponieważ bohaterowie pokazali, że człowiek szybko się przystosowuje do nowych warunków. Ja jednak z każdą minutą byłam coraz bardziej przerażona. Zwłaszcza, że utrata kolejnych zmysłów była bardzo intensywnie przedstawiona – po utracie słuchu film stał się niemy. Do tego momentu towarzyszyła nam naprawdę wspaniała muzyka.
Udało mi się nie płakać przez cały film. Nie wytrzymałam dopiero na koniec, który jest całkowitym wyciskaczem łez. Na samą myśl mam ciarki … Właśnie takie filmy lubię oglądać (nie za często, oczywiście), ponieważ dają do myślenia i szybko się o nich nie zapomina. Oglądaliście?
3 komentarze
Oj, oj, oj. Chcę oglądnąć, koniecznie :)
widziałam i kompletnie mi się nie podobał ten film
I to pokazuje jak bardzo różne są gusta :) Nie wszystko każdemu może się przecież podobać ;)