Jak tylko zobaczyłam na facebooku zdjęcia limitowanej paletki ze Sleeka o wdzięcznej nazwie – Vintage Romance – zapragnęłam ją mieć! Chwilę później P. pozwolił mi na zakup tego cudeńka. Paletka służy mi już od miesiąca-dwóch i przyznam, że jest na ten moment jedną z moich najukochańszych. Takie kolory (moim zdaniem) idealnie nadają się na sezon jesienno-zimowy, a prawdę mówiąc – podejrzewam, że u mnie sprawdzą się przez cały rok.

Sleek Vintage Romance

Paletka to standardowe 12 cieni w plastikowym pudełeczku z lusterkiem. Jest do nich dołączony aplikator, ale ja takimi cudami posługiwać się nie potrafię, więc od razu go zutylizowałam. Sleek oczywiście jak zawsze się popisał – wszystkie cienie są świetnie napigmentowane i (poza jednym) w zasadzie się nie osypują. Większość cieni z tej paletki jest błyszcząca, mat jest chyba tylko jeden. Jak wiecie, ja za matami nie przepadam, więc radosny połysk na oku jest bardzo wskazany :)

Sleek Vintage Romance

Górny rząd od lewej:

  • Pretty in Paris – pięknie błyszczące srebro. Bardzo intensywny cień – idealny do rozświetlenia makijażu. Chociaż trzeba z nich uważać, bo łatwo przesadzić.
  • Meet in Madrid – z reguły nie przepadam za złotymi cieniami, ale ten jest boski. Ma fascynującą konsystencję – w zasadzie jest „kremowy”. Jest to ten jeden cień, z którym trzeba nauczyć się pracować, bo uwielbia się osypywać i roznosić po całej twarzy (i łazience …).
  • Court in Cannes – to beżowo-brązowe złoto. Taki standard jesienny.
  • Lust in LA – to takie stare, brudne złoto. Idealnie zgrywa się z poprzednim cieniem.
  • Romance in Rome – jeden z dziwniejszych kolorów w tej palecie. Niby fiolet, ale może jednak granat, a pod pewnymi względami nawet zieleń albo róż. Bardzo ciemny i świetnie się z nim pracuje w zewnętrznym kąciku oka.
  • Propose in Prague – to jedyny matowy cień w tym zestawieniu. Nie jestem jego fanką, a w zasadzie prawie w ogóle go nie używam. Typowa rudość.

Sleek Vintage Romance

Dolny rząd od lewej:

  • Vow in Veniceto – to takie bordo nie bordo, bo bardzo intensywnie wpada w fiolet. 
  • Marry in Monte Carlo – to natomiast jest bardzo intensywny róż przełamany silnym fioletem. Uwielbiam ten cień – cudnie błyszczy na powiece!
  • Honeymoon in Hollywood – to taki dziwny cień – matowy fiolet z dużą ilością drobinek.
  • Bliss in Barcelona – kolejny faworyt! Perłowy fiolet, bardzo intensywny fiolet.
  • Forever in Florence – bardzo ciemna, matowa śliwa z drobinkami. Bardzo lubię go używać do mocnego, fioletowego smoky.
  • Love in London – totalnie czarna czerń z drobinkami. O nim nie powiem nic, bo chyba jeszcze nigdy go nie używałam.

8 komentarzy

  1. Właśnie do mnie idzie :D Cieszę się, że jesteś zadowolona. to będzie moja czwarta paletka ze Sleek'a i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Najlepszego w Nowym Roku! Dla wszystkich! ;)) pozdr

  2. mam ją, ale średnio mi podeszły kolory
    po prostu mi nie pasują ;)
    ale to piękna paleta i dobrze napigmentowana w większości…