Sobota, 21 czerwca. To dzisiaj jest ten dzień w roku, kiedy panny mogą spróbować się dowiedzieć, kiedy i czy w ogóle znajdą sobie męża. Ewentualnie – dla tych lubiących zabawy ekstremalne – poszukać kwiatu paproci i przy okazji wziąć udział w zabawach „damsko-męskich” w większym towarzystwie, w środku lasu przy ognisku. Dla każdego znajdzie się coś miłego.
To tak słowem wstępu. Większość z Was zapewne wie, że dzisiaj organizowane są coroczne „wianki”, czyli koncerty połączone zwykle z pokazem fajerwerków. Odkąd pamiętam, staram się zawsze pojechać na warszawskie „wianki”, bo o ile koncerty zwykle są bardzo słabe (nie moje klimaty po prostu), tak sztuczne ognie na koniec to prawdziwe mistrzostwo świata! Dzisiaj jednak nie chciałabym opowiadać o koncertach i imprezach plenerowych, a przybliżyć Wam historię tego dnia.
Zacząć należy od tego, że Kupała, Kupalinka, Sobótka, Noc Świętojańska – to określenia jednego święta – starego słowiańskiego święta, które związane jest z przesileniem letnim, czyli najkrótszym dniem w roku i jednocześnie powitaniem lata. Świętowano – jedność ognia i wody, księżyca i słońca, a przede wszystkim – kobiety i mężczyzny. Była to noc urodzaju i płodności, miłości, radości, pełna czarów, mistycyzmu i wróżb. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że to takie nasze, prawdziwe i pełne tajemnicy – święto miłości. Takie nasze – „słowiańskie walentynki”. Był to dzień, w którym młodzi mogli oddać się całkowitej rozpuście i odejść od ogniska „w poszukiwania kwiatu paproci”, aby lepiej się poznać. Była to noc pełna emocji, zabawy i „nieobyczajnych zabaw” ;)
Sam termin Kupała ma bardzo ciekawą historię:
Słowo kupała, wbrew powszechnie głoszonym opiniom, najprawdopodobniej nie ma nic wspólnego z rosyjską formą słowa kąpiel. Tłumaczenie takie zostało wymyślone przez świat chrześcijański nie wcześniej niż w X-XI stuleciu – Kościół, nie mogąc wykorzenić z obyczajowości ludowej corocznych obchodów pogańskiej sobótki, podjął próbę zasymilowania święta z obrzędowością chrześcijańską. Nadano kupalnocce patrona Jana Chrzciciela i zaczęto nawet zwać go Kupałą, z racji tego, że stosował chrzest w formie rytualnej kąpieli (w obrządku wschodnim). W wyniku chrystianizacji próbowano także przenieść obchody nocy kupalnej na okres majowych Zielonych Świątek, a następnie bliżej ich pierwotnego terminu, na specjalnie w tym celu ustanowioną 23 czerwca wigilię św. Jana. Przypuszczalnie w efekcie właśnie tych zabiegów, a także stopniowo przebiegającej (to postępującej, to znów cofającej się) chrystianizacji, nastąpiła wtórna personifikacja terminu Kupała, a tym samym powstały odwołania do rzekomego słowiańskiego bóstwa miłości. Stosunkowo częstym zabiegiem w średniowieczu było bowiem wypieranie lokalnych bóstw etnicznych chrześcijańskimi świętami, którym z kolei lokalna społeczność (szczególnie po cofnięciu się wpływów tegoż chrześcijaństwa, zanim całkowicie zdobyło dominację w Europie) nadawała znany sobie dotychczasowy, rodzimy wymiar kultowy. [źródło]
Wianki
Wracając jednak do symboliki tej fascynującej nocy. Jak już wcześniej mówiłam, jest to noc, która pomaga znaleźć swoją drugą połówkę. Dlatego jednym z najważniejszych jej elementów jest rzucanie wianków na wodę. Stąd nazwa „wianki”. Samotne osoby (zwłaszcza kobiety – nie oszukujmy się) plotą wianki, wpinają w nie płonące łuczywo i przy śpiewie i tańcu puszczają wianki na rzece.
Płynęły one z prądem, aż wyłowili je samotni chłopcy. Jeżeli tak się nie stało, to właścicielka wianka nie znajdzie miłości przez cały kolejny rok. Jeżeli natomiast jakiś szczęśliwiec złapał wianek, wracał do świętującej gromady i szukał jego właścicielki. Wtedy czekała na nich nagroda – mogli bez narażania się na krzywe spojrzenia, czy drwiny, udać się na „spacer po lesie” i poszukać kwiatu paproci. Wracali dopiero o świcie, zapewne bardzo zmęczeni „poszukiwaniami”. Wtedy trzymając się za ręce – skakali przez ognisko – był to rytuał zawarcia małżeństwa.
Kwiat paproci i kwiaty na drzwiach
Poszukiwania kwiatu paproci było nie tylko wymówką do oddalenia się od świętujących. Niebieski kwiat to znak mądrości, szczęścia i zdolności widzenia wszystkich skarbów ukrytych w ziemi. Był bardzo trudny do znalezienia, bo zakwita jedynie raz w roku. Według podań, mogła (może) go znaleźć jedynie osoba bardzo odważna i prawa. Jeżeli uda jej się znaleźć kwiat, zapewni on jej szczęście, wielkie bogactwo i możliwość wpływania na uczucia innych.
Wychodząc do lasu, aby świętować w tą jedyną, wyjątkową noc, zostawiano kwiaty powieszone na drzwiach domów. Było to siedem czarodziejskich roślin: bylica, rosiczka, szałwia, łopian, rut, dziewanna i dziurawiec. Miały odstraszać złe duchy, chronić przed chorobą i zapewnić dobre małżeństwo.
Domy obwieszano nie tylko kwiatami, ale także ostrymi narzędziami, bo nie lubiły tego czarownice. Kobiety przewiązywały się bylicą, która chroniła je przed czarami. Inna sprawa, że bylicę wykorzystywano wszędzie – na domach, oborach, stajniach, noszono ją nawet wszytą odzież. Trochę jak werbena, która chroni przed wampirami ;)
A może seks grupowy?
Oczywiście są to delikatniejsze opisy zwyczajów z dawnych czasów. Pamiętać należy o opisywanych w „Starej Baśni” obchodach Nocy Kupały. Tam, w imię religii, uprawiano przygodny i grupowy seks. Dlatego młodzież tak bardzo lubiła to święto. A żeby się wytłumaczyć przed sobą samym wierzyli, że tej nocy duchy zmarłych wstępują w ich ciała i wzmagają ich „gotowość do miłości i płodzenia”.
Prawdę mówiąc, w tę wersję chce mi się wierzyć bardziej niż w grzeczne puszczanie wianków.
Zastanawiasz się, czy darować sobie świętowanie wianków? Wolisz zostać w domu? W dawnych czasach nieobecność na sobótce była znakiem, że możesz być wiedźmą lub wiedźminem.
Wybieracie się dzisiaj do lasu? :)
Źródła: wolnemedia.net, obliczakultury.pl
Comments are closed.