Nie jest mi łatwo opisać mój typowy dzień, bo niestety mam trzy wersje takiego typowego dnia. Wersję z pracą 6-14, wersję z pracą 14-22 i (oczywiście!) z dniem wolnym. Dzisiaj opiszę mój wczorajszy dzień, kiedy do pracy szłam na 14.

Moja rutyna
Kiedy idę do pracy na 14, budzę się ok. godz. 9:30. Pierwsze kroki kieruję do kuchni, żeby nakarmić mojego Spookiego. Nie mogę wytrzymać jego błagalnego wzroku :) Potem czas na moje śniadanie (i śniadanie mojego Szanownego Małżonka), do tego kawka w kocim kubasie. Prysznic, szybka decyzja ubraniowa, makijaż i można się zbierać do pracy …

Dojazd autobusem zajmuje mi prawie godzinę. Wszystko przez przesiadkę. O 14 wchodzę do pracy, wychodzę o 22. W między czasie szamam obiadek, który zwykle biorę ze sobą. Nie lubię wydawać kasy na gotowe obiadki. Potem zwykle czekam na Małża, który po mnie przyjeżdża i razem wracamy do domu. Wczoraj było trochę inaczej, bo Małż przywiózł mi samochód i po pracy odebrałam jego i kolegę z baru. Posiedzieliśmy trochę u nas i około 2. poszliśmy spać :) Średnio to fascynujące …
Nie zmienia to faktu, że strasznie żałuję, że to już ostatni dzień wyzwania…  Ula jednak zapowiedziała, że wymyśli nam kolejne :)

Urszula Phelep
Jeżeli nie macie pojęcia dlaczego ten post w ogóle powstał, zapraszam Was serdecznie do Uli z bloga Sen Mai,
gdzie znajdziecie wszystkie najważniejsze informacje dotyczące tego
blogowego wyzwania. Znajdziecie tam także linki do innych blogów, które
biorą w nim udział :)

Gdybyście byli ciekawi moich poprzednich odpowiedzi:

Jak wygląda Wasz dzień?

8 komentarzy

  1. Fajnie udokumentowałaś post zdjęciami. Kot piękny. Ja też dojeżdżam do pracy i zawsze mi szkoda tego zmarnowanego czasu :)