Nowy tydzień, nowe wyzwanie. Dokładniej wyzwanie blogowe stworzone przez Ulę z bloga Sen Mai (na którego swoją drogą serdecznie Was zapraszam!). Wyzwanie składa się z pięciu podpunktów, które zrealizuję w ciągu pięciu kolejnych dni. Jaki jest jego cel? Praca nad rozwojem bloga i wyrobienie nawyku regularnego pisania. Jak wiecie, mam z tym często problem i albo piszę codziennie, albo przez tydzień jest cisza … Ewidentnie potrzebuję motywacji.

Po dokładne informacje o wyzwaniu zapraszam Was na bloga Uli – 5 dni do lepszego bloga. Znajdziecie tam jego dokładny opis wraz z warunkami, które należy spełnić, aby dołączyć do zabawy. Zaznaczę jednak, że wyzwanie trwa dwa tygodnie – od dzisiaj (14 lipca) do 28 lipca włącznie. Dzisiaj zajmiemy się historią nazwy mojego bloga. Ula swoją historię już opisała, pod jej postem możecie zostawiać linki do swoich historii.

Urszula Phelep

Był Tenbit …

Mojego pierwszego bloga prowadziłam jeszcze w czasach Tenbitu. Było to naprawdę wiele lat temu – gdzieś ok. roku 2002-2003. Czyli dawno. Nazywał się zupełnie inaczej i w niczym nie przypominał obecnych blogów. Wtedy był to mój internetowy pamiętnik sfrustrowanej gimnazjalistki borykającej się z pierwszymi sercowymi problemami. Nawet nie przyszłoby mi wtedy do głowy, że ktokolwiek poza najbliższymi znajomymi mógłby chcieć to czytać.

… był Tumblr

Po kilku latach Tenbitu (swoją drogą serwis jest zamknięty od 2012 roku) zapomniałam o blogowaniu. Nie było mi to kompletnie potrzebne. Miałam przez chwilę mikrobloga na Tumblr, ale wtedy chyba zabrakło mi samozaparcia i chęci. Możecie sobie popatrzeć jak to na początku wyglądało. Już wtedy w nazwie pojawiała się Tosia.

Skąd to Tosiakowo?

Jak zapewne zauważyłyście na wszystkich moich profilach działam pod imieniem i nazwiskiem. Imię (Anita) średnio współgra z tosiakowem :) Tajemnica tej nazwy jest taka, że od wakacji przed pierwszą klasą liceum wśród znajomych i części rodziny funkcjonuję jako Tosia. Wymyślił to kiedyś kolega i się przyjęło. Do tego stopnia, że mój Szanowny Małż po miesiącu znajomości zapytał się mnie jak ja mam tak w ogóle na imię. Od Tosi do tosiakowa już bardzo blisko.
Kiedy zakładałam tego bloga nie miałam zielonego pojęcia o czym on w ogóle będzie. Chciałam mieć swoje miejsce, w którym będę mogła dzielić się wszystkim, a nazwa miała mnie nie ograniczać. Tosiakowo takie jest – piszę o wszystkim, co przyjdzie mi do głowy, a nazwa nie kojarzy się z żadną częścią mojego życia. Do tego wpada w ucho, jest urocze, a do tego stosunkowo niepowtarzalne :)
Ot i moja historia.

17 komentarzy

  1. Ciepła, fajna nazwa. Taka do przytulania. Mi się tak kojarzy :) Więc na pewno ludziom, którzy tu do ciepie zaglądają robi się w życiu milej. Mi się zrobiło – będę zaglądać :)

    • admin

      Taka właśnie miała być :) i cieszę się, że tak dobrze się kojarzy :*

  2. Tosiakowo – od początku myślałam że od Antoniny :) a tu takie miłe zaskoczenie :) pozdrawiam

  3. No nigdy bym nie wpadła na pomysł, że masz na imię Anita :) rozsiadam się na dobre jeśli można!