Ostatnie denko pokazywałam Wam w maju i było wtedy naprawdę ogromne (denko część 1. i denko część 2.). Tym razem będzie stanowczo mniejsze, ale nie oznacza to wcale, że nie jestem z niego (no i z siebie, oczywiście) dumna. Bardzo lubię to uczucie, kiedy po skończeniu danego kosmetyku mogę go dołożyć do torby chwały ;)
Denko z ostatnich miesięcy

Kremy kremiki
Na pierwszy ogień idą dwa kremy, których nie przypasowałam do żadnej kategorii. Pierwszy z nich to krem do rąk essential nourishment z Dove. Jakoś tak wyszło, że nigdy wcześniej nie miałam żadnego kremu do rąk z tej firmy. Teraz jednak trochę żałuję, bo naprawdę fajnie się spisywał. Co prawda nawilżenie nie było zbyt spektakularne, ale na lato – idealny. Myślę jednak, że na sezon jesienno-zimowy konieczny będzie silniejszy środek.
Na zdjęciu widzicie też spłaszczoną tubkę po kremie pod oczy z Tołpy. Przywędrowała do mnie kiedyś w jednym z Glossy lub Shiny Boxów. W niedalekiej przyszłości krem powinien doczekać się recenzji na blogu. Dzisiaj jednak krótko – bardzo dobry, treściwy krem. Nie mam mu kompletnie nic do zarzucenia.
Perfumy
Ta część denka zdarza się (przynajmniej mi) dosyć rzadko. Dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się zdenkować w ostatnim czasie aż trzy flakony perfum.
  • Chance Chanel – to tak naprawdę mgiełka do włosów o zapachu tak intensywnym, że z powodzeniem stosowałam ją właśnie jako perfumy. To zapach kwiatowo-owocowy – pigwa, jaśmin i hiacynt z nutą białego piżma. Bardzo przyjemny, chociaż nie da się go używać na co dzień.
  • Marc Jacobs, Daisy Eau So Fresh – to były moje pierwsze perfumy od Marca i od pierwszego „wąchnięcia” się w nich zakochałam. Pisałam o nich kiedyś w osobnej notce.
  • Marc Jacobs, Oh, Lola! – czyli mój drugi strzał. Kolejny trafiony :) O tym zapachu także poczytacie sobie w notce o bezcłowych zakupach.

Produkty do włosów
Produkty do włosów u mnie jak zwykle monotonne. Do kosza powędrowały trzy szampony Dermena Plus (to jedyne szampony, które nie robią mi masakry na głowie). Przeczytacie o nich w notce o szamponach ratujących moją swędzącą skórę głowy. Poza nimi do kosza poszła próbka maski do włosów z Welli, która mnie kompletnie nie powaliła i odżywka dołączana do farby do włosów.
Żele pod prysznic
Najwięcej zużycia jest jak zwykle w żelach pod prysznic. Tutaj aż cztery skarby trafiły do mojego magicznego worka.

  • Creme mousse z Dove – zapewne zauważyłyście, że bardzo lubię ich żele pod prysznic, a także wszelkiego rodzaju musy. Temu też nie mam kompletnie nic do zarzucenia.
  • Opuncja i biała herbata z Flosleka – to moja chyba druga ulubiona marka żeli pod prysznic. Uwielbiam ich przede wszystkim za zapach. Ten z opuncją będzie mi się już zawsze kojarzył z Pragą :)
  • Rajski granat z Lirene – kupiłam go jakiś czas temu na promocji w Biedronce (same zobaczcie jak uległam Biedronce…). Dupy nie urywa, ale krzywdy też nie robi. Całkiem ładnie pachnie i – co najważniejsze – dobrze myje.

Produkty do twarzy
Udało mi się zużyć także trzy produkty do twarzy.

  • Peeling Naobay – bardzo (BARDZO!) drobnoziarnisty peeling, który jest niestety strasznie wydajny. Strasznie źle znosiłam jego zapach i raczej na pewno więcej już go nie kupię.
  • Biosiarczkowy głęboko oczyszczający żel do mycia twarzy z Balneokosmetyki – oficjalnie mogę powiedzieć, że jestem w nim zakochana. To było moje chyba drugie opakowanie i utwierdzam się powoli w przekonaniu, że na pewno nie ostatnie, bo całym sercem pokochałam tego śmierdzącego potworka :)
  • Organiczny peeling z Love me Greennie jestem jego zbytnią fanką. Zawiodłam się na nim i na pewno go nie kupię. Możecie sobie o nim przeczytać w osobnej notce.

Dezodoranty
Do kosza trafiły też dwa dezodoranty, ale o tym rozpisywać się nie będę. Są naprawdę dobre i przyznaję, że markę Dove cenię sobie w tej kwestii coraz bardziej.
Kremy do twarzy
Od kilku lat namiętnie smaruję się kremami do twarzy. Raczej nie wyobrażam sobie już poranka bez nałożenia jakiegoś mazidła na twarz. Tym razem udało mi się wykończyć dwa produkty:

  • Krem nawilżający z Kolastyny – to była jedna z wygranych w rozdaniu. Byłam z niego bardzo zadowolona :) Ale nie aż do tego stopnia, żeby kiedyś do niego z własnej woli wrócić.
  • Nawilżający krem odprężający z Tołpy – był moim bardzo dobrym przyjacielem i bardzo się cieszę, że go bliżej poznałam. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że jeszcze do niego wrócę.

Inne
Zużyłam także trzy produkty, które nie pasują mi do innych kategorii:

  • baza pod makijaż z Delii – nie udało mi się jej zużyć całej, a nie za bardzo chciałam używać jej po terminie. Była całkiem niezła. Ale oczywiście nie jest to produkt, którego można używać codziennie. Ładnie wygładzała twarz i wzmacniała podkład.
  • topcoat z Catrice – nie znam czegoś takiego jak lepsze lub gorsze topcoaty. Wszystkie w zasadzie działają u mnie bardzo podobnie. Ten wykorzystałam prawie do samego końca. Na dnie zostało go odrobinę, bo niestety zgęstniał.
  • baza pod cienie z Cashmere – bardzo dobry produkt. Cienie trzymają się na niej świetnie – nie ważą się i nie rolują. Nie mam do niej kompletnie żadnych zastrzeżeń.

I jeszcze inne
Na sam koniec jeszcze dwa produkty. Po pierwsze – szampon do włosów Nivea Baby, który jest jedynym uznawanym przeze mnie szamponem do mycia pędzli. Sprawuje się świetnie i polecam go gorąco każdemu! Drugi produkt to masło do ciała czarna oliwka z Bielendy. Masło całkiem niezłe, chociaż zapach ma nieco uciążliwy. Jest też bardzo gęsty, więc stanowczo bardziej nadaje się na okres jesienno-zimowy.

Denko nie jest może zastraszająco wielkie, ale też nie mam się czego wstydzić :) Denkuję dalej i Was też gorąco do tego zachęcam! Miałyście któryś ze zużytych przeze mnie produktów?


Podobał Ci się post? Daj kciuka w górę i podziel się nim z innymi! Będę wdzięczna :)




7 komentarzy

  1. W zasadzie to znam jedynie bazę z Delii i dezodorant od Dove. Kusi mnie natomiast żel pod prysznic z Flos-Leka – żadnego jeszcze nie miałam, a skoro jest chwalony to raczej nie bez przyczyny ;)

  2. Ten żel Balneokosmetyki jak dla mnie pachniał ładnie, ale był trochę za mocno wysuszający.

  3. Noo całkiem sporo ;) Ja krem z Dove bardzo lubię, ale niestety ich cena nie pozwala mi się często nimi cieszyć ;/