Przez długi czas słowo „planowanie” było dla mnie jednoznaczne z zamknięciem się na niecodzienne sytuacje, nowe doznania i spontaniczne działania. Nic bardziej mylnego. Musiałam jednak dojrzeć, żeby zrozumieć, że każde szaleństwo można uporządkować i czerpać z niego dużo więcej niż nam się wydaje. Mam nadzieję, że rozumiesz o czym mówię. Po prostu postanowiłam wziąć się za siebie i zacząć działać.
Co z tym planowaniem?
Od jakiegoś czasu wychodzę też z założenia, że nie trzeba ograniczać się do jednego narzędzia. Można przecież korzystać z różnych dobrodziejstw świata i łączyć je w konfiguracje, które nam najbardziej odpowiadają. Zachęcam do (przynajmniej) spróbowania takiego rozwiązania.
Kalendarz papierowy
Kalendarz książkowy to rozwiązanie idealne dla osób, które na przykład pracują w domu albo w jednym stałym miejscu. Mogą tam przechowywać wtedy kalendarz i mieć go pod ręką, kiedy jest potrzebny. Jego ogromnym minusem jest waga i wymiary. Moja torebka waży zwykle w okolicach tony i naprawdę dodatkowe ciężary mi nie pomagają. A kalendarze książkowe są zwykle dosyć ciężkie…
Nie ukrywam jednak, że uwielbiam pisać odręcznie i żadna aplikacja nie rekompensuje mi prawdziwego papieru. Inna sprawa, że wszelkiego rodzaju listy zadań, notatki – wolę robić właśnie odręcznie na papierze. Dlatego książkowy kalendarz mam zawsze. W domu służy jako kalendarz rodzinny, w którym zapisuję sobie różnego rodzaju ważne wydarzenia. O tym kiedy indziej ;)
Plannery
Czym są? To cudeńka bardzo podobne do kalendarzy, jednak spełniające zupełnie inną rolę. O ile w kalendarzu snuję plany na raczej odległą przyszłość, o tyle w plannerze tworzę kreuję raczej najbliższy czas. Służy mi on jako idealne narzędzie do stworzenia planu działania na kolejny dzień. Dzięki niemu moja lista zadań jest zawsze przy mnie. Co najważniejsze – planner jest papierowy i wpasowuje się w moją potrzebę odręcznego pisania i kolorowania wszystkiego.
Nie będę Cię czarować. Jedynym słusznym plannerem, którego należy używać jest ten od Aliny z bloga Design Your Life. Dostaniesz go w dwóch wariantach: godzinowym i zadaniowym, a także w wielu wariantach kolorystycznych. Jest w czym wybierać! :)
Notatniki
Moim nieodłącznym przyjacielem jest także papierowy notatnik. Nigdy się z nim nie rozstaję. Spytasz pewnie – po cholerę Ci on? Jeszcze więcej do dźwigania? Dokładnie tak. Mam mały czerwony notesik w formacie B6. Niestety z moją pamięcią jest coraz gorzej i stosuję jedyną słuszną zasadę – co nie zapisane, nie istnieje. Dlatego właśnie zapisuję wszystkie możliwe pomysły i myśli.
Kalendarze i aplikacje mobilne
Niektórzy nie potrafią bez nich żyć, inni nie potrafią się z nimi obchodzić. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest połączenie aplikacji mobilnych, które mam zawsze pod ręką z papierowym kalendarzem, plannerem i notatnikiem. Największa zaleta? Mój ulubiony kalendarz (Google Calendar) potrafi synchronizować się z większością aplikacji, a dzięki niemu mam dostęp do wydarzeń mojego Szanownego. Poza tym papierowy kalendarz nie przypomni nam o zbliżającym się wydarzeniu.
WPADNIJ DO MNIE KONIECZNIE W PIĄTEK :)
24 komentarze
Oj tak, kociaki lubią takie małe cudeńka, miałyby ubaw :)
Ja od jakiegoś czasu zastanawiam się nad metodą małych karteczek, ale niestety obawiam się, że moje koty by się z nich za bardzo ucieszyły :P
Zgadzam się z Twoim stwierdzeniem – co nie zapisane, nie istnieje – zawsze miałam dobrą pamięć, pamiętam o na prawdę wielu ważnych rzeczach, ale z czasem napływu obowiązków, niektóre rzeczy zaczęły mi umykać. Od zawsze używam kalendarza i plannera (też tego od Aliny :), od niedawna aplikacji mobilnych – tak na wszelki wypadek wole mieć wszystko zapisane, do pracy, do domu, dla siebie. Nagminnie używam też karteczek, są one wszędzie! Lepiej mieć trzy, cztery razy zapisane, niż zapomnieć o czymś ważnym :)
Zgadzam się z Twoim stwierdzeniem – co nie zapisane, nie istnieje – zawsze miałam dobrą pamięć, pamiętam o na prawdę wielu ważnych rzeczach, ale z czasem napływu obowiązków, niektóre rzeczy zaczęły mi umykać. Od zawsze używam kalendarza i plannera (też tego od Aliny :), od niedawna aplikacji mobilnych – tak na wszelki wypadek wole mieć wszystko zapisane, do pracy, do domu, dla siebie. Nagminnie używam też karteczek, są one wszędzie! Lepiej mieć trzy, cztery razy zapisane, niż zapomnieć o czymś ważnym :)
Ja od jakiegoś czasu zastanawiam się nad metodą małych karteczek, ale niestety obawiam się, że moje koty by się z nich za bardzo ucieszyły :P
Stanowczo ;)
Bratnia zorganizowana dusza :D
o widzę, że nie tylko ja stawiam nie tylko na funkcjonalność jak i na wygląd :))
planery od Aliny są rewelacyjne…
ja również używam kilku narzędzi do planowania… i tych tradycyjnych, papierowych jak również mobilnych… mam swój ulubiony mały notes, który zawsze mam przy sobie, większy leżacy w widocznym miejscu oraz mobilny kalendarz Google – bez niego już kilka razy zapomniałabym o ważnym wydarzeniu, czy zaplanowanym zadaniu do zrobienia :)
pozdrawiam serdecznie
planery od Aliny są rewelacyjne…
ja również używam kilku narzędzi do planowania… i tych tradycyjnych, papierowych jak również mobilnych… mam swój ulubiony mały notes, który zawsze mam przy sobie, większy leżacy w widocznym miejscu oraz mobilny kalendarz Google – bez niego już kilka razy zapomniałabym o ważnym wydarzeniu, czy zaplanowanym zadaniu do zrobienia :)
pozdrawiam serdecznie
Bratnia zorganizowana dusza :D
Są wręcz niesamowite! Pomagają w życiu. Zwłaszcza blogera :D Karolina, jak jeszcze nie masz, to koniecznie się zaopatrz ;)
podobają mi się te plannery Aliny :)
Są wręcz niesamowite! Pomagają w życiu. Zwłaszcza blogera :D Karolina, jak jeszcze nie masz, to koniecznie się zaopatrz ;)
No to podziwiam :D Ja bym nie dała rady. Przede wszystkim dlatego, że aplikacje, z których korzystam muszą być przede wszystkim ładne ;)
No właśnie ze zwykłego, bo akurat smartfona nie posiadam. Więc aby o czymś pamiętać muszę otworzyć kalendarz lub plik.
Korzystasz z takiego "zwykłego" systemowego notatnika? Czy masz jakąś aplikację? :)
Ja mam kalendarz książkowy, a dodatkowo korzystam z jednego pliku w Notatniku, w którym wpisuję sprawy "do zrobienia" na blogu i w ogóle w necie.
Ja mam kalendarz książkowy, a dodatkowo korzystam z jednego pliku w Notatniku, w którym wpisuję sprawy „do zrobienia” na blogu i w ogóle w necie.
Korzystasz z takiego „zwykłego” systemowego notatnika? Czy masz jakąś aplikację? :)
No właśnie ze zwykłego, bo akurat smartfona nie posiadam. Więc aby o czymś pamiętać muszę otworzyć kalendarz lub plik.
No to podziwiam :D Ja bym nie dała rady. Przede wszystkim dlatego, że aplikacje, z których korzystam muszą być przede wszystkim ładne ;)
o widzę, że nie tylko ja stawiam nie tylko na funkcjonalność jak i na wygląd :))
Stanowczo ;)