Jestem dziwna. Tak. Robię czasami rzeczy, które nie do końca rozumiem. Zdarza mi się działać irracjonalnie i podejmować dziwne decyzje. Podejrzewam jednak, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Obawiam się, że każdy z nas ma w sobie coś, co może niektórym wydawać się – hmm – podejrzane… Dlatego dzisiaj trochę o moich dziwactwach.

 

Kolekcjonuję. Lubię zbierać bardzo różne rzeczy i… zwykle nie robię tego zbyt długo. Miałam taki okres, kiedy nałogowo kupowałam gazetki kulinarne, po kilka w miesiącu. Sporo się tego uzbierało… Teraz nadal zbieram wszelkiego rodzaju magnesy. Ta lekka obsesja objawia się też w grach komputerowych, w których muszę pozbierać wszelkie możliwe znajdźki.

Zanim zabiorę się za coś nowego, muszę skończyć poprzednią rzecz. To najlepiej objawia się w korzystaniu z kosmetyków. Kupując nowy balsam nawet go nie powącham. Najpierw muszę skończyć poprzedni, bo nie będę sobą!
Bardzo lubię samotność. Lubię spędzać czas sama ze sobą. Lubię jesienne wieczory z kocykiem i kotem, kiedy nikt nic ode mnie nie chce. Nie zawsze mam ochotę spędzać czas z innymi ludźmi. Taki ze mnie lekki samotnik.
Mam słomiany zapał. Tego żałuję najbardziej, bo nie ukrywam, że bardzo przeszkadza mi to w życiu. Szybko napalam się na różne rzeczy, a jeszcze szybciej rezygnuję z moich genialnych pomysłów. Ten punkt wiąże się mocno z moim postanowieniem nauki języków obcych. Mam chwile, kiedy motywacja osiąga maximum i poświęcam na naukę ogromną ilość czasu. Szukam wtedy wszelkich możliwości rozwoju – wyjazdy językowe, nauka online, fiszki i wszystko inne. Są też momenty, kiedy jestem totalnie zrezygnowana i nic kompletnie mi się nie chce.

Jestem uzależniona od… telefonu, a zwłaszcza od feedly i pocket. Mogłabym non stop czytać wpisy na blogach i różnego rodzaju motywacyjne teksty. Nie wspominam nawet o przeglądaniu Instagrama!

Lubię śpiewać i tańczyć ze słuchawkami na uszach. Zwłaszcza podczas gotowania. Włączam sobie wtedy Spice Girls i śpiewam na całe gardło do łyżki. W przerwach między krojeniem skaczę po kuchni (myśląc, że pięknie tańczę…). Co gorsza – zdarza mi się tańczyć i podśpiewywać stojąc na przystanku.

Często zdarza mi się przeglądać różnego rodzaju sklepy internetowe pod kątem ewentualnego zakupu (biżuterii, ubrań, dodatków), robię listy zakupów, wybieram, przebieram, a na końcu… i tak nic nie kupuję, bo mi się „odwidziuje”.

No i taka sobie jestem, a to tylko wierzchołek góry lodowej o nazwie „Anita i jej dziwactwa”. Mam tylko cichą nadzieję, że nie jestem w tym osamotniona… Powiedzcie, że nie!

11 komentarzy

  1. Własne dziwactwa są super. To takie małe rzeczy, które dopełniają naszego obrazu. Nawet kiedyś napisałam tekst krążący wokół tego tematu :)
    A pamiętasz Amelię i jakie tam ładne były sceny pokazujące dziwactwa bohaterów? Na przykład jak Amelia lubiła wkładać rękę do worków z ziarnami ;)

  2. Te Twoje dziwactwa, to niekoniecznie są takie dziwactwa :). Z listą zakupów w sklepie internetowym, ja robię dokładnie tak samo. Jak już sobie skompletuję zamówienie, to zaczynam zastanawiać się, co mi jest z niego niepotrzebne i okazuje się, że właściwie to mogłabym wywalić wszystko :D.