Mam ich kilka. Pojawiają się znienacka i nie chcą przestać się mnie trzymać. Trudno mi z nimi żyć, a jeszcze trudniej jest z nimi żyć ludziom, którzy mnie otaczają. Oni wiedzą, że kiedy taka miłość we mnie zakwitnie, to łapię się jej kurczowo i nie chcę puścić. Do czasu oczywiście. Do czasu aż mi się znudzi. Niestety wtedy pojawia się kolejna, a zwykle nawet kilka.

 

Tak. Moje miłości są bardzo intensywne i bardzo krótkotrwałe. Na szczęście jest jednak kilka takich, które pielęgnuje w sobie od dawna i one mnie tylko utwierdzają w nadziei, że mój słomiany zapał da się jednak jakoś wyleczyć i są rzeczy, które potrafię doprowadzić do końca.

Ale w zasadzie to, o co mi w ogóle chodzi? Chcę dzisiaj pocieszyć osoby, które tak jak ja mają problem ze słomianym zapałem. Chcę Wam powiedzieć, że można próbować z tym walczyć!

Czas wyliczeń

Tylko w ostatnich miesiącach odkryłam kilka(naście?) wielkich życiowych pasji:
Zabrałam się za naukę włoskiego – podjarałam się tym strasznie! Wszystko było spowodowane wyjazdem do Włoch na nasz rocznicowy weekend. Och! Jak ja strasznie chciałam się nauczyć włoskiego, a w ogóle to przeprowadzić się do Włoch i tam żyć! Pierwsze podejście było całkiem intensywne – zrobiłam porządny research, kupiłam książki i miałam ogromną motywację. Potem okazało się, że włoska gramatyka nie jest taka prosta jak myślałam i zapał osłabł… Na szczęście na krótko. Teraz wzięłam się za siebie i naprawdę bardzo intensywnie nadrabiam.
Odchudzanie i dieta – to temat rzeka… Początkowy kopniak motywacyjny trzymał mnie mocno w ryzach. Do czasu… Do czasu, kiedy zaczął się sezon urodzin, problemów ze zdrowiem P. i sporej ilości pracy w pracy. Zmęczenie i zniechęcenie wzięły górę. Teraz okres przedświąteczny nie pomaga, zaraz zaczną się święta, a potem dojadanie po świętach, sylwester. Mam jednak ogromną nadzieję, że znajdę w sobie siły, żeby wziąć się za siebie znowu po Nowym Roku i doprowadzę się do porządku do września, bo… jedziemy wtedy na dwa tygodnie do Włoch!
Kolorowanki – oooo! Jak ja się tym podjarałam. Naoglądałam się cudów na jutubach i blogach. Naczytałam się, jakie to wspaniałe i cudowne. Kupiłam więc i ja. Pokolorowała raz i schowałam do szafy. Ale ostatnio odgrzebałam kolorowankę i zaczęłam znowu. Bo to kurcze naprawdę ma sens. To naprawdę uspokaja. Tylko trzeba chcieć. Na moim instagramie (link po prawej stronie) możecie podglądać obrazki, które udaje mi się pokolorować.
Wszystko w stylu Zniszcz ten dziennik – z tym było podobnie jak z kolorowankami. Jestem taka kreatywna, mam tyle pomysłów, będę tworzyć piękne rzeczy – tak sobie mówiłam. I co? I gucio. Moje zboczenie pod tytułem „nie przejdziesz na kolejną stronę, dopóki nie wykonasz poprzedniego zadania” pokonało mnie. Jedno zadanie, na które nie miałam pomysłu, sprawiło, że odłożyłam książkę w kąt. Nad tym jeszcze nie udało mi się zapanować, ale może jakoś mnie zmotywujecie?
Ozdabianie mieszkania – tak bardzo chciałam ozdobić ładnie nasze mieszkanie. Oglądałam setki różnych sklepów z pięknymi meblami (np. https://meblohand.eu/), które chciałabym mieć i w zasadzie na tym się zwykle kończyło. Od dwóch lat zbieram się do wydrukowania plakatów i zdjęć i ozdobienia nimi ścian. No i zebrać się nie mogę. Jak Wy się do tego motywujecie?

 

Co z tym zrobić?

Przykłady mogłabym mnożyć w zasadzie w nieskończoność, ale nie o to chodzi… Bo przecież potrafię się w sobie zebrać, czego najlepszym dowodem jest ten blog. Prowadzę go nieprzerwanie od 2011 roku i nie potrafię sobie go odpuścić. Ba. Nawet nie chcę. Nigdy nie miałam takiej potrzeby. To jedna z tych rzeczy, które pragnę cały czas rozwijać, nawet jeżeli nie przynosi mi żadnych korzyści. To po prostu czysta przyjemność i dobra zabawa. Powiecie, że to tylko jeden przykład, a co z czymkolwiek innym?

Odkryłam pewną zależność. Jeżeli coś sobie wymyślam i po krótkim czasie sobie odpuszczam, nie dzieje się to bez przyczyny. Po prostu wie o tym za mało osób, albo nie idzie za tym żaden cel!

I to jest recepta dla mnie, która może też u Was się sprawdzi. Kiedy wynajduję sobie nowe najlepsze na świecie zajęcie, muszę wyznaczyć sobie kamienie milowe, które doprowadzą mnie do celu (z wyznaczonym deadlinem). Np. wróciłam całkiem intensywnie do włoskiego, bo dowiedziałam się, że jedziemy we wrześniu na dwutygodniowe wakacje pod Wenecję. Postanowiłam sobie, że dam radę zamienić chociaż kilka zdań z jakimś Włochem. Druga sprawa – o moim postanowieniu musi dowiedzieć się jak najwięcej osób, żeby w razie czego mogły mnie kopnąć w dupę, gdybym stwierdziła, że odpuszczam. Myślę, że w tym może pomóc blog!

Jestem bardzo ciekawa jak to jest z Waszą motywacją do działania. To ciekawy temat w obliczu zbliżającego się końca roku i robienia postanowień na kolejny. Dajcie mi znać w komentarzach!

PS. Dla zainteresowanych – od stycznia bardzo intensywnie biorę się za bullet journaling i generalnie journaling. Tak, to jedna z tych rzeczy! Nie chciałabym jednak zbyt intensywnie zaśmiecać tym bloga (chyba, że chcecie?) i pomyślałam o snapchacie (tosiaczek666) i instagramie (tosiaczek666).

9 komentarzy

  1. Zupełnie jakbym widziała siebie, zwłaszcza jeśli chodzi o ćwiczenia, kolorowanki i książki typu Zniszcz Ten Dziennik – ale powroty do takich porzuconych fajnych zadań są spoko :) Teraz pod choinkę dostanę Zniszcz To Pudło, więc nowy rok też zacznę kreatywnie :)

  2. Och, też mam takie miłości od pierwszego wejrzenia, które trwają moment albo najwyżej dwa. Kolorowanki, włoski – tak, to też ja w 2015. I programowanie.
    Te kamienie milowe to ciekawy pomysł, wypróbuję.
    A „Zniszcz ten dziennik” – ja tego nie mam, ale otwierałabym na losowej stronie i sprawdzała, czy mnie to inspiruje. Tak – robię. Nie – zamykam książkę i otwieram jeszcze raz. Może zadziała u Ciebie?

    • Może spróbuję, chociaż kurcze mam niestety problem z tym, że czuję wewnętrzną potrzebę robienia wszystkiego po kolei. Nawet kosmetyków nie otwieram dopóki nie wykorzystam poprzednich…

  3. Ja mam kilka głównych pasji, które dają mi radość i są dla mnie najważniejsze, ale często łapie mnie miłość do innych mniej ważnych rzeczy. Lubie to, bo po czasie wiem, ze coś jest fajne, a coś innego jest po prostu nie dla mnie. Taka miłość nigdy nie jest bezowocna. Zawsze nas czegoś uczy :-) I to się chyba najbardziej liczy.

    A ja chciałam poinformować, że nominowałam Cię do zabawy LIEBSTER BLOG AWARD 2015. Zapraszam do wzięcia udziału. Więcej informacji: http://metamorfozaumyslu.pl/nominowana/

  4. Nie szukam i nie odkrywam pasji. tego co mam starczy do końca życia. Od czasu do czasu próbuję noowości, ale narazie nic mnie nie urzekło. :0

  5. Ja po prostu robię co mam zrobić i lecę na tzw. fali. A że szybko się nudzę to mam dużo rzeczy, które zarzuciłam, bo przestały mnie interesować. Plakatów i zdjęć nie drukuję, na ścianach mam obrazy i teraz dorobiłam się płaskorzeźby.