Jak Wam mija sobotni poranek? Mam nadzieję, że planujecie w pełni wykorzystać ten listopadowy weekend. Ja dzisiaj mam bardzo ambitne plany! Po powrocie do domu zrobię sobie pyszną kawunię, zawinę się w kocyk i rzucę się w wir podbijania nowych lądów w Assassin’s Creed Rogue. Obiecałam sobie, że skończę tą część do końca miesiąca, więc niestety nic innego nie będzie się dzisiaj liczyło ;) A Was zapraszam na cotygodniowy „Sobotni piąteczek”.
Sobotni piąteczek na start
Tydzień rozpoczął się pracująco, więc nie bardzo miałam czas na jakiekolwiek aktywności. Nie zapominałam jednak o Was i na blogu oraz YT pojawiło się sporo ciekawych treści. Nie zapomniałam też o sobie! I poszłam do mojego ulubionego warszawskiego fryzjera, który jak nikt inny potrafi poprawić humor w najgorszy dzień!
SZUKASZ NAJLEPSZEGO FRYZJERA W WARSZAWIE? Sprawdź Atelier Adrian Mazrek
Poszłam z wielką potrzebą zmiany i udało się. Włosy mam przyciemnione. Do tego podjęliśmy decyzję, że trochę się pozapuszczam ;) Więc fryz będzie nowy, ale jest to trochę odsunięte w czasie. W ogóle muszę Wam powiedzieć, że cudownie mieć fryzjera, z którym możecie porozmawiać o wszystkim, wstąpić do niego na kawę i pośmiać się do łez. A jeżeli ma salon w Twoim bloku, to już w ogóle jest idealnie.
No i właśnie dzień spędzony w salonie fryzjerskim dosyć mocno się rozciągnął w czasie. Dlaczego? Bo wieczorem zrobiliśmy sobie we trójkę przemiły wieczór planszówkowy. Strasznie dawno nie grałam w chińczyka i w końcu mieliśmy okazję. Śmiechu było dużo, nerwów też (jak to z grą z dwoma chłopami), ale satysfakcja gwarantowana. W chińczyka niestety wygrać mi się nie udało ;) Dlatego też postanowiliśmy zagrać jeszcze w Scrabble.
A biorąc pod uwagę, że było już coś koło północy, to nasze umysły nie były takie sprawne. Niemniej poradziliśmy sobie naprawdę dobrze! A na dowód niech będzie fakt, że ograłam chłopaków. I to tak z naprawdę dużą przewagą. To jest – kurczę – satysfakcja.
U Was też zimno?
Zajrzałam też ostatnio do szafy w poszukiwaniu cieplejszych ubrań i trafiłam na kolejne kapciochy. To już druga ciepła para, którą noszę w tym sezonie. Mam moje różowe zające z Pepco, a teraz właśnie jeszcze wełniaste góralskie papcie. No właśnie, bo nie mogę zapomnieć o tym, że trafiły do mnie prosto z gór. Rodzice przywieźli je jeszcze w wakacje, ale to teraz przydają się najbardziej.
Największy problem tkwi w tym, że nie mogę się zdecydować, które wolę bardziej, więc chodzę w obu. Na zmianę oczywiście. Powiedzcie proszę, że nie jestem jedyna…
Tydzień zakończyliśmy wczoraj wieczorem na urodzinach mojej siostry. W tym miejscu jeszcze raz: K. wszystkiego najlepszego! Korzystaj z tego ostatniego roku wolności i zrób wszystko, co chciałabyś zrealizować przed „30”!
Uwielbiam te rodzinne spotkania. Uwielbiam to, że przy najbliższych człowiek niczym się nie krępuje i w nosie ma konwenanse. Powiem Wam szczerze, że mam najlepszą rodzinkę na świecie! O :)
Co na Tosiakowie?
Na blogu obrodziło w dwa teksty. Przygotowałam dla Was (i dla siebie, oczywiście) kolejną odsłonę jesiennych plakatów. Tym razem listopadowych, kojarzących się głównie z kawą i herbatą. A w związku z tym, że powoli kończy się rok zostało już naprawdę niewiele czasu na realizację różnorakich celów. Pokazywałam Wam moje 18 przed 2018. Bierzecie udział?
Kanał na YouTube był też (i jest nadal) rozgrzany do czerwoności. Pokazałam Wam recenzję dwóch książek, które budzą wiele emocji. Ich recenzja pojawi się też w poniedziałek tutaj na blogu. I nie zapominajcie, że pod każdym filmem jest konkurs, w którym możecie wygrać dwa zestawy obu książek.
Jak tam minął Wam ostatni tydzień? I co porabiacie w weekend?
Comments are closed.