Ta seria postów zaliczyła ponad rok przerwy. Tak, aż trudno jest mi w to uwierzyć. Poprzedni „Sobotni piąteczek” opublikowałam w listopadzie 2017 roku. A w tym roku postanowiłam to zmienić i wrócić do cotygodniowych albo codwutygodniowych wpisów z tej serii. Dlaczego? Po prostu mi ich brakuje.

Na sam początek krótkie przypomnienie. W cyklu „Sobotni piąteczek” chodzi o to, żebym miała miejsce, w którym mogę podsumować mój ostatni tydzień (lub dwa, jeżeli w ciągu jednego tygodnia nie uzbiera się nic ciekawego). Chcę w nim pokazywać – co czytam, co oglądam, w co gram, co jem i co mnie inspiruje. To taki zbiór polecajek, zdjęć i różnego rodzaju przemyśleń, które (mam nadzieję) umilą Wam weekendowy dzień. Będę się w nim też starała zapowiadać Wam, co nowego pojawi się na Tosiakowie w najbliższych dniach, czego możecie się spodziewać.

To, co? Dacie mi szansę? Zostaniecie ze mną?

Luty rozpoczęliśmy bardzo spokojnie. Miałam sporo pracy, niewiele odpoczynku, ale przynajmniej dużo chęci do działania. Nie odnotowałam większego spadku energii, co o tej porze roku jest dość niespotykane. Sama nie wiem, czemu to zawdzięczam.

Sprawdź wszystkie posty z serii „Sobotni piąteczek”

W stronę zachodzącego słońca

Mój Szanowny Małżonek wie, jak bardzo lubię spontaniczne wycieczki we dwoje. On naprawdę doskonale mnie zna. I wiecie co? W piątek, kiedy zjedliśmy już śniadanie (no, tak koło 13) i zobaczyliśmy słońce za oknem (co nie jest ostatnio zbyt częste), zamarzyliśmy o spacerze. Ogarnęliśmy się, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę zachodzącego słońca. Jak się okazało – dosłownie. Szanowny postanowił zabrać mnie nad Wisłę, żebyśmy mogli tam zobaczyć pięknie zachodzące słoneczko.

Co to dużo mówić – romantyzm pełną gębą! Zresztą zobaczcie te zdjęcia. One mówią same za siebie. Było po prostu pięknie. Jeżeli szukacie takiego miejsca w okolicach Warszawy, służę pomocą. Blisko i pięknie! Pod zdjęciami znajdziecie mapkę.


Mój Bullet Journal

Jeżeli jesteście ciekawi, jak obecnie wygląda moje planowanie – mam dobrą wiadomość. Zmotywowałam się, zebrałam się sama w sobie i wróciłam do nagrywania filmów na YouTube. Na moim kanale na początku lutego pojawił się film z cyklu „Planowanie na ekranie” – tym razem pokazałam, jak rozpisuję swoje pierwsze lutowe strony. Jeżeli jesteście ciekawi, koniecznie zajrzyjcie i zostawcie komentarz.

Film trwa godzinę, więc jest stanowczo jedynie dla koneserów. Zdaję sobie sprawę, że do końca dotrwa niewielu z Was. Jednak jego nagrywanie dało mi naprawdę dużo radości i uświadomiło mi, że to jest coś, za czym bardzo tęskniłam. Dlatego mam ogromną nadzieję, że uda mi się wrócić z „Planowaniem na ekranie” już na stałe. Docelowo chciałabym publikować Wam jeden taki film tygodniowo. W miarę możliwości oczywiście.

Obecnie u mnie

Przechodzimy do tej części, w której znajdziecie inspiracje i moje polecajki. To część, dzięki której nie będę musiała pisać osobnych postów o każdej z tych pojedynczych spraw. Mam nadzieję, że docenicie i skorzystacie z nich.

Oglądam filmy

Od początku lutego obejrzeliśmy zaledwie dwa filmy. Obu w zasadzie nie planowaliśmy, ale jakoś tak wyszło. Ale to przecież całkiem normalne.

  • Annabelle – bardzo słaby horror z 2014 roku. Opowiada o nawiedzonej lalce i nie jest nawet w jednym procencie tak dobry, jak na przykład Chucky. Przez cały seans mieliśmy wrażenie, jakbyśmy oglądali tanie kino klasy „Z”. Bardzo Was proszę – nie oglądajcie tego, bo szkoda Waszego czasu. Oceniliśmy na 3/10.
  • Venom – tutaj twórcy postarali się dużo bardziej. „Venom” to dzieło ze stajni Marvela i dla mnie w większości przypadków jest to już wystarczający argument na „tak”. Tym razem również się nie zawiedliśmy. Historia Venoma (czyli czarnego charakteru) jest tak ciekawie zbudowana, że polubiłam go i mocno mu kibicowałam. Kurczaki, jeżeli lubicie kino superbohaterskie – polecam gorąco. Ocena? 7/10.

Oglądam seriale

Ale oczywiście nie samymi filmami człowiek żyje. Wraz z Szanownym lubimy sobie umilać dni serialami. W tej kwestii mam dla Was trzy propozycje.

  • „Russian Doll” (Netflix) – obejrzeliśmy całość w dosłownie kilka dni. Nie był to wielki wyczyn, bo odcinków jest osiem, a każdy z nich trwa około 30 minut. Ale naprawdę warto chociaż spróbować i nie zniechęcać się pierwszym odcinkiem, który jest wybitnie nudny. Każdy kolejny jest dużo lepszy. Czarny humor w najlepszym wydaniu. Z naszej strony ocena dla całego pierwszego sezonu to 7,5/10.
  • „True Detective” (HBO GO) – i mówię tutaj o trzecim sezonie, który właśnie leci na HBO GO. Jesteśmy w trakcie, więc o ocenę się nie pokuszę. Jeżeli oglądaliście pierwszy sezon i się Wam podobał, to trzeci też powinien Wam podejść. Nie ma szału, ale jest dużo lepszy niż sezon drugi, który dla mnie był niezjadliwy. Ten oglądamy sobie pomalutku i chłoniemy tą mroczną i ciężką atmosferę.
  • „Sex Education” (Netflix) – tu też jeszcze jesteśmy w trakcie, tak mniej więcej w połowie. To historia o nastolatkach, która pewnie kierowana jest pewnie do młodszych odbiorców. Ale ale! My się przy niej naprawdę świetnie bawimy. Zapewne w przyszłym tygodniu pojawi się już ocena ;)

A co dalej? Kontynuujemy „Sex Education” i „True Detective”, a jak skończymy to pierwsze, to zrobimy podejście do pierwszego odcinka serialu „Roswell, New Mexico”. W kwestii filmów: kolejne na mojej liście są: „Tajemnica Filomeny” i „Pod mocnym aniołem”.

Czytam

Ten blok będzie zapewne najbardziej rozwinięty, bo książki są czymś, co mnie w ostatnich miesiącach jara bardziej niż wszystko inne. Na początek jednak zacznę od książki, którą aktualnie czytam i są to Szczury Wrocławia. Kraty” Roberta J. Szmidta od wydawnictwa Insignis. Jestem mniej więcej w połowie i z każdą kolejną stroną jestem coraz bardziej wkręcona w tę historię. Bo sami rozumiecie – Wrocław i zombie. To przecież po prostu musi się udać! Jak skończę, to na pewno opowiem Wam coś więcej.

Stosik, czyli #bookhaul

W ostatnich dniach przyjechało do mnie kilka książek, które ułożyły się w bardzo zachęcający stosik. Na bieżąco pokazuję Wam wszystkie nowości na Insta Stories, ale tutaj możecie zebrać je sobie w jedną całość.

  • Syrena i pani Hancock Imogen Hermes Gowar – na tę książkę czekałam chyba najdłużej i to za nią się wezmę od razu po „Szczurach”. Mroczna opowieść o syrenach w XVIII-wiecznym Londynie.
  • Dziewczyna na klifie Lucinda Riley – dwie irlandzkie rodziny, cztery pokolenia kobiet i łącząca je tragiczna przeszłość. Przejmująca opowieść o poszukiwaniu własnych korzeni, o rodzinnych sekretach, o kłamstwach, krzywdach i rozstaniach, ale też o miłości i nadziei. Albatros wie, jak mnie zadowolić, dlatego z niecierpliwością przebieram nóżkami przed tą pozycją!
  • Władca ciemności Donato Carrisi – kolejny thriller w mojej albatrosowej kolekcji. To książka, w której pokładam ogromne nadzieje – jest Rzym, chaos, panika, łowca cieni i zagadka. Czego można chcieć więcej?!
  • Wspólnik John Grisham – przekręt wszech czasów zaplanowany przez prawnika z małego miasta. Brzmi obiecująco, prawda? I nie ukrywam, że mam nadzieję, że tak właśnie będzie!
  • Opowiem Ci o zbrodni – sześciu polskich pisarzy kryminałów i sześć wybranych przez nich prawdziwych zbrodni, które wstrząsnęły Polską. Przeanalizowali głośne sprawy, opierając się na nanigich policyjnych faktach i aktach sądowych. To książka idealnie dla mnie!
  • Geniusz. Przekręt” Leopoldo Gout – trójka nastoletnich geniuszy z różnych zakątków świata. Muszą działać razem, aby zatrzymać okrutnego generała, ochronić swoje rodziny i uratować świat. To opis, który kojarzy mi się z książkami z dzieciństwa, dlatego po prostu musiałam dać tej książce szansę!
  • Get Your Sh*t Together” Sarah Knight – a to jest teoretycznie dziennik, który ma zawierać elementy teorii ogarniania się. Można po nim oczywiście pisać. Jestem go bardzo ciekawa i w najbliższych dniach na pewno się mu przyjrzę dokładniej.

Gram

Tutaj nie będę się przesadnie rozpisywać. Na co dzień gram obecnie tylko w dwie gry. Pierwszą jest Assassin’s Creed: Origins na PS4, czyli przedostatnia (na razie) część serii. Totalnie się w nią wkręciłam i powiem szczerze, że do tej pory jest to dla mnie najlepsza część z całego uniwersum. Słyszałam jednak, że AC: Odyssey jest jeszcze lepszy. Zanim jednak do niego dojdę, minie pewnie jeszcze kilka ładnych miesięcy.

Drugą grą, w którą sobie od czasu do czasu pogrywam, jest The Sims 4. Kupuję na bieżąco wszystkie dodatki i co jakiś czas włączam, żeby popykać moją rodzinką.

Słucham

Tu nie pozostaje mi nic innego, jak wrzucenie Wam playlisty ze Spotify, której słucham ostatnimi czasy najczęściej. Podpowiedział mi ją Spotify i tak sobie jej słucham w wolnych chwilach.

#kotytygodnia

I cóż – to by było na tyle. Jestem bardzo ciekawa, czy ktokolwiek tu dotarł. Jeżeli tak – daj koniecznie znać w komentarzu, żebym poznała tych najwytrwalszych.

2 komentarze

  1. Agnieszka

    Tak.. Syrena i pani Hancock to jest to co teraz pochłaniam. Książkę widziałam u ciebie na instagramie. Od razu ją kupiłam. Przepiękna okładka i wciągająca fabuła. Nawet nie wiem kiedy przeczytałam pierwsze 100 stron, pierwszego dnia po otwarciu. Nie mogę się oderwać.