Pamiętacie, jak zapewniałam, że seria „Sobotni piąteczek” wraca do łask? To było na początku lutego. Od tego czasu nie pojawił się ani jeden wpis z tej kategorii. Wstyd, Tosia, wstyd. Ale co zrobić? Teraz, kiedy wszystko jest już ogarnięte i śmiga jak szalone – można wrócić do tej jakże odprężającej formy sobotnich wpisów.

Nie ma co ukrywać – ostatnie miesiące, a zwłaszcza tygodnie, to były intensywne prace nad otwarciem Tosiakowego Sklepu. Kilka dni temu opublikowałam nawet wpis, w którym opisuję, jak doszło do jego powstania. Jeżeli jesteście zainteresowani, zapraszam gorąco!

CZYTAJ: Tosiakowy sklep z naklejkami w końcu otwarty. Dwa lata za późno

Ostrzegam, że ten wpis będzie baaaardzo długi, ponieważ chcę w nim zawrzeć większość ciekawych (zwłaszcza dla mnie) rzeczy, które wydarzyły się od czasu ostatniego Sobotniego Piąteczka. To oznacza, że spróbuję w nim zebrać dwa miesiące. No, ciekawe ;)

Czersk

Szanowny nadal uskutecznia robienie mi niespodziankowych wyjazdów. I tym sposobem w połowie lutego wylądowaliśmy nagle w czerskim zamku. Znajduje się on blisko Warszawy, więc naprawdę warto podjechać tam na jednodniową wycieczkę. Mało tego – myślę, że jest to też świetny sposób na spędzenie czasu z dzieciaczkami, bo na wejściu dostaje się dwie gry terenowe. Jedną, którą rozwiązuje się na terenie zamku i drugą, która zmusza nas do krótkiego spaceru po wsi Czersk. Warto mieć przy sobie ołówek i wygodne buty.

Swoją drogą relacjonowałam na Insta Stories naszą wycieczkę. Znajdziecie tam sporo ciekawostek o tym miejscu. Relacja jest zapisana, więc zapraszam.

ZOBACZ: Relacja na Insta Stories z Czerska

Żyrardów + Telegraf

Kolejna nasza wyprawa została drastycznie zmieniona przez pogodę. Ruszyliśmy w pierwszej kolejności do Radziejowic, gdzie chcieliśmy pospacerować po pałacowym ogrodzie. Jest tam jakieś jeziorko i fajny, duży teren. Niestety, złapała nas ulewa, więc musieliśmy się bardzo szybko ewakuować.

Kolejnym punktem wyprawy był – jak się okazało – Żyrardów. Nigdy wcześniej nie byłam w tym mieście, a to błąd. To piękne, ceglane miasto, które – gdyby mieć więcej czas – na pewno obfituje w wiele bardzo fotogenicznych miejsc.

Ma też bardzo przyjemną knajpę w samym centrum przy rynku. Nazywa się Telegraf i zjedliśmy tam pyszną bezę z truskawkami i wypiliśmy czekoladę i napar z imbiru. Polecam bardzo gorąco!

Kazimierz Dolny

Pod koniec marca wyjechaliśmy też na krótki wyjazd na wieś do mojej rodzinki. Jednym z punktów wycieczki był Kazimierz Dolny, który jak zawsze przywitał nas tłumem ludzi i pięknymi widokami. To miejsce zawsze robi mi dobrze na serduszku. Mieliśmy niestety tylko kilka godzin na miejscu, a chcieliśmy zjeść, więc zwiedzanie zostawiamy sobie na któryś wiosenny wypad weekendowy. Mam nadzieję, że dojdzie do skutku. Ale! Jedliśmy w bardzo fajnej knajpie o nazwie „U Fryzjera”. Oferuje bogate menu polskie i żydowskie. I z czystym sumieniem mogę polecić właśnie część żydowską, bo to było dla mnie coś zupełnie nowego, a smakowało obłędnie!

Samochodowa wycieczka w nieznane

Nie wszystkie nasze wyprawy wiążą się oczywiście z dalekimi podróżami. Któregoś dnia wsiedliśmy po prostu do samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Wjechaliśmy w nieznane nam do końca uliczki Wawra (dzielnica Warszawy). I wtedy zaczęła się zabawa. Ja mówiłam: skręć w lewo, skręcaliśmy w lewo. I tak przez dobre dwie godziny. Wyjechaliśmy w naprawdę dziwne miejsca, a kilka razy w środek lasu :D Ostatecznie dojechaliśmy całkiem przypadkiem do naszych przyjaciół. Jak się okazało, wszystkie drogi prowadzą do nich.

Co dobrego zjeść?

W tym czasie nie odwiedziliśmy w Warszawie zbyt wielu restauracji, ale te, w których byliśmy mogę Wam polecić z czystym sumieniem.

  • Florian – to knajpa, do której wybraliśmy się z przyjaciółmi. Zjedliśmy tam przepyszne jedzonko, które podane było w niesamowity sposób! Tatar na długiej drewnianej desce, Gulasz z niesamowitymi buraczkami! I jedne z najlepszych deserów, jakie zdarzyło mi się jeść. Warto sprawdzić.
  • Tuk Tuk – to natomiast kuchnia tajska. Nie mam zbyt dużych doświadczeń w tym temacie, bo niestety nie reaguję najlepiej na ostre jedzenie. W ostatnich latach wręcz coraz gorzej, ale w Tuk Tuku (tym na Saskiej Kępie) można znaleźć mniej ostre potrawy, które nie wypalają kubków smakowych. Pyszka!
  • Ruza Rosa – kuchnia bałkańska, czyli dla mnie całkowita nowość. A to błąd! Jeżeli jesteście mięsożercami, to każde danie główne będzie się Wam podobać! Ja wyszłam zachwycona i to nie tylko dlatego, że była akurat promocja – pijesz tyle wina, ile dasz radę ;)
  • Le Randez Vous – a to dla odmiany malutka francuska winiarnia również na Saskiej Kępie. Nigdy nie byłam fanką francuskiej kuchni, ale w tym miejscu występuje idealne połączenie sera, wędlin i pysznego wina. Do tego wspaniali właściciele, którzy otaczają nas opieką i cierpliwie wprowadzają w świat francuskich trunków.

Przeczytane książki

W ostatnim czasie przeczytałam kilka książek! Wszystkie okazały się na szczęście trafione. Czego chcieć więcej, prawda? Wszystko oczywiście na bieżąco pokazuję Wam na Insta Stories, ale tutaj możecie zobaczyć je w jednym miejscu.

  • Zakochany przez przypadek– zbieg okoliczności? Nie ma mowy. Wszystkie zdarzenia, z którymi mierzymy się w życiu, jest starannie zaplanowane i ma jakiś cel. Ten motyw jest naprawdę interesujący i w ciekawy sposób został przedstawiony w tej powieści. Wbrew tytułowi moim zdaniem nada się nie tylko dla osób, które zaczytują się w obyczajówkach.
  • Opowiem ci o zbrodni – to dla odmiany zbiór „opowiadań” napisanych przez śmietankę polskiej sceny kryminałów. Każde inspirowane jest prawdziwą polską zbrodnią, a autorzy starają się odpowiedzieć na pytanie – dlaczego do niej doszło. Mnie wbiło w fotel.
  • Syrena i pani Hancock – O! Ta książka ma obłędną okładkę! A jej wnętrze jest równie dobre. W mojej opinii to powieść, która kryje w sobie co najmniej trzy inne książki. Z każdą częścią czytelnik czuje się, jakby był w innej bajce. Magiczna, piękna historia.
  • Wymiatasz – od czasu do czasu lubię sobie przeczytać coś motywacyjnego. Tym razem padło na „Wymiatasz” i to był dobry wybór. Niby książka jest dla młodzieży, ale dała mi takiego kopa, że w końcu odpaliłam Tosiakowy sklep!
  • Gra w życie – a to czytam obecnie. Powoli zbliżam się do końca i trochę żałuję, bo pomysł na fabułę jest naprawdę dobry. Nagle znikają ludzie, którzy jak się okazuje biorą udział w bardzo dziwnej i niebezpiecznej grze.

Od kolejnego Sobotniego piąteczka wrócę do pokazywania Wam nowości, które do mnie przyszły, ale tutaj nie ma dam rady wrzucić wszystkiego, co się u mnie pojawiło. Zresztą wszystko znajdziecie zawsze na moim Insta Stories.

Obejrzane seriale

W kwestii seriali oczywiście również dzieje się sporo! Obejrzeliśmy kilka ciekawych pozycji, a teraz jesteśmy na rozstaju dróg. W zasadzie wszystkie na Nteflixie.

  • „Russian Doll” – przegenialna czarna komedia! Dzień Świstaka tylko dużo mocniejszy. Jeżeli lubicie nieoczywisty humor, to koniecznie sprawdźcie. Pierwszy odcinek wypada słabo, ale później jest tylko lepiej.
  • „Sex Education” – niby serial dla młodzieży, ale ma w sobie coś elektryzującego. Problemy intymne młodych ludzi i ich potyczki z rzeczywistością. A w jednej z głównych ról Scully, która – jak się okazuje – jest świetną aktorką.
  • „The Umbrella Academy” – to coś dla fanów superbohaterów w mrocznym wydaniu. Pochłonęliśmy w ekspresowym tempie!
  • „Miłość, śmierć i roboty” – seria składająca się z krótkich animacji wykonanych przez najlepszych animatorów świata. Każda historia to inna opowieść, ale łączy je niesamowite wykonanie i dbałość o szczegóły. Dla fanów „Black Mirror” idealnie. Moja ulubiona? Ta o jogurcie!
  • „Santa Clarita Diet” – czekaliśmy na trzeci sezon bardzo długo! Ale było warto. Kocham humor w tym serialu. Wybuchy śmiechu powtarzają się co chwilę, a jeżeli lubicie zombie w nieoczywistym wydaniu – sprawdźcie koniecznie.
  • „Pretty Little Liars: The Perfectionists” – jestem w trakcie, oglądam bez Szanownego. To spin off Pretty Little Liars. Co ciekawe – jest nawet lepsze niż oryginał. A niektórzy aktorzy się powtarzają :)

#kotytygodnia

I cóż – to by było na tyle. Jestem bardzo ciekawa, czy ktokolwiek tu dotarł. Jeżeli tak – daj koniecznie znać w komentarzu, żebym poznała tych najwytrwalszych.

4 komentarze

  1. Zawsze czytam od początku do końca (: witam serdecznie :D
    A co do gier terenowych… Nawet jak dla dzieci to super (: każda forma aktywności jest mega. A próbowałaś może geocaching? Skoro ciągle gdzieś chodzicie, to może czas poszukać trochę skrytek w swojej okolicy? (: Internet prawdę Ci powie. A nie chcę zdradzać za dużo, bo to nie jest gra dla każdego.
    I świetnie, że sklep udało się otworzyć! Bardzo dziękuję za zaangażowanie w projekt Twoje, jak i Twojego męża (:
    Pozdrawiam ciepło z Poznania :D

    • Tosia

      Moja Droga! Fazę na Geocaching mam już za sobą :D

      • O kurcze, czyli się spóźniłam! :D jednak dobrze wiedzieć, że ktoś o tym słyszał c:
        U nas przerabiamy teraz grę Odkrywcy Zdobywcy. :D