Literatura kolumbijska jest mi całkowicie obca. Jestem wręcz bardziej niż pewna, że spotkanie z „Rosario Tijeras” było moim pierwszym razem. Na szczęście udanym. Nie jest to jednak lektura na wiele długich wieczorów. Ja zamknęłam ją w zasadzie dwa dni, bo po prostu się wciągnęłam.

Rosario Tijeras

ZOBACZ: Wszystkie moje książkowe recenzje

Zanim zaczęłam czytać „Rosario” nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że jest to książka, która obrosła już w mity. Rosario stała się kultową bohaterką, do której odniesienia można znaleźć w wielu dziełach. I może to nawet lepiej, bo dzięki temu podeszłam do tej historii na lekko, bez spiny i bez wielkich oczekiwań.

Ponieważ Rosario została postrzelona w chwili, kiedy ją całowano, ból miłości pomylił jej się z bólem śmierci. Ale kiedy
oderwała swoje usta od tamtych ust i zobaczyła pistolet, zrozumiała.
– Poczułam dreszcz na całym ciele. Myślałam, że to pocałunek… – powiedziała, mdlejąc w drodze do szpitala.
– Nic nie mów, Rosario… – zacząłem, a ona ścisnęła moją rękę i poprosiła, żebym nie pozwolił jej umrzeć.
– Nie chcę umierać, nie chcę.

Fragment książki

Powyższy fragment to sam początek opowieści. Dosłownie jej pierwsze zdania, które zapadają czytelnikowi w pamięć na kolejne 187 stron. 

Rosario Tijeras

„Rosario Tijeras”

O czym jednak w ogóle jest ta książka? To historia rozgrywająca się w kolumbijskim mieście Madellin w latach 80. Na kartach powieści poznajemy fragmenty ówczesnych realiów (przyznam, że chciałabym ich poznać więcej): narkotyki, kartele, gangi, morderstwa, a w tym wszystkim miłość.

Opowieść snuje młody chłopak, który całym sercem pokochał tytułową Rosario. Ona leży w szpitalu po postrzeleniu, nie wiadomo, czy przeżyje, a on siedząc w poczekalni wspomina przeszłość, w której była mu bardzo bliska. Jest on więc narratorem i to z jego perspektywy poznajemy strzępy historii. Są to raczej urywki z życia, które trzeba sobie poskładać w całość.

W tej miłosnej opowieści niestety nie jest różowo. Rosario jest tak naprawdę związana z przyjacielem naszego narratora – Emilio. A ona sama jest panią życia i śmierci, przed którą drżą najwięksi twardziele. Bezkompromisowa, a jednocześnie potrzebująca momentami czułości. Piękna, groźna, po bardzo trudnych przejściach. Kobieta, w której nie sposób się nie zakochać.

Mamy więc trudny trójkąt miłosny, który aż kipi od emocji. Ja przechodziłam co chwilę od euforii aż po wściekłość. Zdarzały się momenty, kiedy musiałam po prostu odpocząć. 

Rosario Tijeras

Podsumowując

Podchodziłam do tej pozycji z rezerwą, niezbyt optymistycznie, a okazało się, że dosłownie ją połknęłam na dwa razy. Historia jest niezwykła i myślę, że przypadnie do gustu każdemu. Z jakiegoś jednak powodu nie przekonała mnie do siebie na tyle, żebym sięgnęła po inne książki tego autora.

Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo WAB postanowiło wznowić tę pozycję, dzięki czemu zatoczy szersze kręgi! Jestem ciekawa, czy macie już za sobą spotkanie z Rosario?

Comments are closed.